niedziela, 29 września 2024

Po urlopie.

    To był bajeczny pierwszy tydzień urlopu. Udało mi się spędzić 3 dni w górach, popływałam w wielkim stawie, wygrzałam się za wszystkie czasy i wypoczęłam przede wszystkim psychicznie. Mam ochotę na jeszcze, na więcej, to trwało zbyt krótko. Drugi tydzień był dziwny, dziki. To za sprawą przeprowadzki, nagłej choroby dziadka i pogody. Po wielu dniach upałów przyszedł "niż genueński" o nazwie Borys (jak mój pies), przyniósł on intensywne opady deszczu i porywisty wiatr. W wielu miejscach ogłoszono alarmy powodziowe, pozalewało miasta, tragedia dla wielu ludzi i nieodrobione zadanie z powodzi z 1997, którą też pamiętamDziadek z kolei stracił pamięć krótkotrwałą, teraz jest już leżący, cała ta sytuacja bardzo odbiła się na naszej rodzinie. Także ta druga połowa mojego urlopu była naprawdę dziwna. 

     8 września, niedziela 2024 roku wieczorem przeprowadziłam się do swojego domu.  Miałam tydzień na zaaklimatyzowanie się, Borys tak samo. Każda przeprowadzka jest dla mnie dość trudna. Mimo wszystko przyzwyczajam się, i chyba jest to ludzkie, naturalne. Przyzwyczajam się do ludzi, zwierząt, rzeczy i miejsc. Nigdy nie mieszkałam sama dlatego trzeba trochę czasu, żeby oswoić się z tym nowym stanem, na razie odczuwam brak stada jeśli można to tak określić :). Domek jest świetny, wiele czasu i energii włożył w to mój tata. Ogród z każdym rokiem jest piękniejszy. Otoczenie natomiast jest głośne, ciągły szum samochodów i przejeżdżających tirów, do tej pory nigdy nie mieszkałam w tak głośnym miejscu, choć i to jest lepsze od ciągłego słuchania telewizora zza ściany. Wszystko ma swoje plusy i minusy, ważne, żeby robić swoje i iść do przodu, szukać rozwiązań i pozytywnych aspektów. 

A tak było pięknie w Tatrach.





Z koleżanką w Beskidzie Żywieckim



    Dziś na obiad jadłam swoją dynię i fasolkę szparagową. Wczoraj była moja marchewka i cukinia. Wcześniej ziemniaki i buraki. Tak sobie uświadamiam, że dawno nie kupiłam żadnego warzywa w sklepie co mnie bardzo buduje. To, że jem swoje niepryskane warzywa daje mi pewnego rodzaju uczucie spełnienia. Kiedyś dla ludzi nie było to niczym nadzwyczajnym a dziś własne warzywa to skarb. Nie umiem opisać jak bardzo jest do dla mnie znaczące, ale jednocześnie motywujące do powiększenia ogródka a co za tym idzie plonów w przyszłym roku. Im więcej mieszkam tu w nowym miejscu tym lepiej widzę jak ma ono wyglądać, obrazuję sobie wszystko tak jakbym widziała to naprawdę jednocześnie odczuwając wszystkimi zmysłami. Nie można pozwolić sobie, żeby rutyna i zmęczenie zakrywały nasze cele, warto sobie co jakiś czas przypomnieć do czego dążymy. Nie ważne jest jak, ważne, żeby czuć. 





Wygląd nie ma tu znaczenia :D. Obiad z własnych warzyw, samo zdrowie. Czasem czegoś zakosztujesz i wiesz, że chcesz tak mieć zawsze. Na talerzu swoje: ziemniaki, buraki, fasolka szparagowa, ogórki kiszone, starty czosnek, wszystko posypane zmieloną dziką pokrzywą. Sól, pieprz i olej lniany. 


Pozdrawiam
Ola
💚




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz