środa, 25 grudnia 2013

Wegańskie święta bez glutenu i cukru :-)


Na początku chciałam zaznaczyć, że zrezygnowaliśmy całkowicie z glutenu, tzn. że nie piekę już dla nas chleba na zakwasie, że makówka będzie bez bułek, że pierogi nie będą gumowe, że nie będzie prawdziwego sernika. Zamiast pieczywa w naszym jadłospisie pojawiła się kasza jaglana, kiełki z soczewicy i gryki, więcej suszonych owoców. Ale o tym może w innym poście.

Czy pakowanie w siebie ogromnych ilości jedzenia ma sens? Przecież połowa tego co zjemy pewnie nie zostanie nawet odpowiednio strawiona. Pomimo, że opychanie się na święta jest dla mnie głupotą znowu to zrobiliśmy, objedliśmy się, ale uwaga...zdrowo. Nie było ryb, śledzi, mąki z glutenem, margaryny, masła, mleka, cukru czyli wszystkiego bez czego normalny "żarłok" nie wyobraża sobie świąt. U nas święta były smaczne jak nigdy. Potraw mogło być zdecydowanie więcej, ale po co? I tak z trudem przychodzi nam zjedzenie tego co sobie przygotowaliśmy.

Święta w trakcie więc przepisy nikomu się już nie przydadzą, ale niech to będzie taka notka na przyszły rok, jak w zeszycie z przepisami z tą różnicą, że są obrazki :-). Dobrze będzie zajrzeć tu i przypomnieć sobie klimat, jedzenie i całą tę świąteczną otoczkę. Pewnie za rok nasze menu będzie wyglądało całkiem inaczej.


To co jedliśmy w takim razie? Już piszę.


środa, 20 listopada 2013

O rowerach raz jeszcze.


O rowerach pisałam już kilka postów wcześniej, dokładnie tutaj.

A że jestem wielką zwolenniczką tych jednośladów będę intensywnie namawiała do jazdy na nich więc to pewnie nie ostatni poświęcony im post :-).

Dziś chciałam polecić dwa bardzo ciekawe filmiki. 


"How the Dutch got their cycle paths" (Jak holendrzy stworzyli swoje ścieżki rowerowe).

Oglądając ten krótki dokument aż łezka w oku mi się zakręciła. To niesamowite ile ludzie potrafią wspólnie wywalczyć dla swojego dobra, swoich dzieci, miasta, kraju, środowiska. Ten film pokazuje, że MOŻNA! Wystarczy chcieć.

Film z polskimi napisami:


środa, 13 listopada 2013

Chleb żytni razowy na zakwasie.



No to na początek krótka historia :-).

Chleb zaczęliśmy piec prawdopodobnie z takich samych powodów z jakich inne osoby, które wypiekają chleby w domach. Mianowicie, coraz trudniej było nam wybrać z półek sklepowych bochenek wartościowy, ciężki, nie kruszący się, mający odpowiednią cenę i czysty skład. Kiedy znaleźliśmy taki doszły nas pogłoski, że piekarze nie podają pełnego składu, że chleb nie powinien być taki napompowany itd.

środa, 6 listopada 2013

Placki ziemniaczane z siemieniem lnianym zamiast jajek




Nie smażę, ale....dziś naszła mnie ogromna wręcz niepohamowana ochota na placki ziemniaczane :-).
Gdzieś wyczytałam, że zamiennikiem jajek w diecie wegańskiej może być właśnie siemię lniane, dziś nadarzyła się okazja by to sprawdzić. Oczywiście alternatywą do smażenia jest zawsze pieczenie, na to też przyjdzie pora. Dziś smażymy! :-)

Najpierw zmieliłam około 3 łyżek siemienia w młynku do kawy na drobny pył, zalałam wrzątkiem (tak żeby całe siemię napiło) i pozostawiłam pod przykryciem na jakieś 30-40 min. Wszystko inne zrobiłam tak jak na zwyczajne placki. Kilka ziemniaków przepuściłam przez maszynkę, odlałam sok, który się z nich wydzielił, dodałam pokrojoną w drobną kostkę cebulę, sól, pieprz, dwie łyżki mąki i zaparzone siemię. Konsystencja wyszła mi o dziwo jak na zwyczajne placki, była nawet zbyt ciągnąca więc dolałam nieco wody. Na bardzo rozgrzanym tłuszczu kładłam po dużej łyżce ciasta. Placki świetnie się trzymały, nie przyklejały się do patelni, po prostu bomba :-). Pewnie niedługo sprawdzę jak siemię sprawdza się w innych przepisach.



W smaku placki nie odbiegały od tych z jajkiem. 


Polecam!


czwartek, 24 października 2013

A może rower ???


No właśnie, a może rower? Może niektóre odcinki warto pokonać rowerem zamiast samochodem? Może wyjdzie nam to na zdrowie?

W mojej okolicy do sklepu na rowerach jeżdżą stare babcie, kobiety w średnim wieku, dzieci i my :-). Nie widziałam jeszcze dziewczyny pod trzydziestkę przyjeżdżającej do sklepu na rowerze. Niestety, po prostu tu takich nie ma i niestety dla wielu Polaków rower jest nadal zbędnym gratem wyciąganym czasem na sobotnią przejażdżkę. Niektórzy w ogóle go nie mają bo nie czują potrzeby jego używania. Daleko nam do krajów zachodu gdzie młode mamy bez problemu ładują swoje pociechy na dwa kółka i jazda...a wydawałoby się, że ludzie tam są wygodni. Owszem, mają rowerowy raj, ich drogi rowerowe są lepsze niż niektóre nasze boczne ulice. Jednak gdyby na naszych jezdniach pojawiało się codziennie mnóstwo rowerzystów ktoś musiałby zrobić coś dla zapewnienia im bezpieczeństwa jazdy, poza tym korki na drogach byłyby większe więc siłą rzeczy ścieżki rowerowe musiałyby powstać. 

poniedziałek, 23 września 2013

Szczypta witarianizmu czyli dania, których 70% stanowią surowe owoce i warzywa (te procenty to "na oko" :-)


Zanim przejdę do rzeczy trochę przydługawy wstęp ;-).

Czasami niektórzy członkowie rodziny zadają mi pytanie: to co ty jesz? Skoro ani masła, ani margaryny, ani mleka, ani mięsa, ani makaronów, ani pieczywa pszennego, ani kupnych jajek, praktycznie nic smażonego, jogurtów, serów, drożdżówek...to co?

Poza tym nie kupuję tofu, mleka sojowego, kotletów sojowych, warzyw, które są trudno dostępne i nie na mój portfel, nie używam mleka migdałowego, orzechowego czy kokosowego bo jest to dla mnie przedsięwzięcie na dzień dzisiejszy za drogie. Korzystam po prostu z tego co jest tanie i ogólnodostępne. Wiele wybieram  z ogródka, lasu albo trafi się jakiś stary, opuszczony sad (w sezonie jesiennym) z pięknymi owocami.

Dla tych, którzy też zastanawiają się co wegetarianie jedzą przedstawiam tygodniowe menu. Co prawda jest to naprawdę kropelka w morzu wszystkich potraw, które spożywamy. Chciałam, żeby ten tydzień był bardziej witariański niż gotowany dlatego nie ma tu ani zup, ani lecza, ani żadnej innej gotowanej papki poza pastami. Jest chleb. Jest to chleb, który wypiekam sama, z wyhodowanego przeze mnie zakwasu, chleb w 100% żytni z mąki o typie 2000. Zdecydowanie zdrowsze byłyby kasze: jaglana albo gryczana. Myślę, że nawet ziemniaki są zdrowsze niż chleb, ale akurat jestem na etapie "budowania" idealnego dla nas przepisu na chleb żytni więc ktoś musi te eksperymentalne bochenki zjadać :-). 

niedziela, 22 września 2013

Jesień


Dziś RÓWNONOC JESIENNA czyli kalendarzowy koniec lata. Noc będzie teraz dłuższa niż dzień :-/. Robię więc takie małe podsumowanie wieńczące ten letni sezon, który w tym roku był jakoś wyjątkowo krótki...a może tylko ja mam takie wrażenie. 

Pomidory ciągle jeszcze dojrzewają zarówno te w tunelu foliowym jak i te wysadzone pod gołym niebem. 


Na szczęście to nie wszystkie dynie bo jeszcze kilka sztuk rośnie na działce.
Z jednej z nich powstała zupa:

czwartek, 5 września 2013

Wege pasta o grilowanym posmaku? sosu barbecue?


Jest, udało się! 

Dziś zrobiłam mega pastę do chleba w smaku przypominającą coś jakby wołowinę, może sos barbecue...w sumie dawno mięsa nie jadłam więc ciężko określić ;-). 
Prażony słonecznik i wszystkie inne dodatki sprawiają, że w ustach czuje się posmak grilowanego mięsa...a może bardziej śledzi w sosie pomidorowym? :-)
Nie wiem, spróbujcie sami. 

Pewnie nie wynalazłam nic nowego, nie przeglądałam jeszcze żadnych postów typu: wege sos barbecue, na razie jednak to zostawię, dobrze jest czuć się choć przez chwilę jak odkrywca :-). 

Zdjęcia nie będzie ponieważ aparat jest tymczasowo niedysponowany, jego dalsza użyteczność leży teraz w rękach Pana S. złotej rączki :-), który na razie ma ważniejsze sprawy niż aparat. 

Tymczasem przepis:

Składniki:

- 150 g słonecznika łuskanego
- 190 g przecieru pomidorowego
- 2 mniejsze marchewki
- kilka łyżeczek wody z gotowania tej marchewki
- bazylia suszona
- 1 malutki ogórek gruntowy
- ząbek czosnku
- pół średniej cebuli (takiej mniejszej średniej)
- sól morska 
- trochę pieprzu
- trochę oleju

Słonecznik zrumienić w garnku na małym ogniu, często mieszając i bardzo uważając, żeby złoto nie stało się węglem. Marchewkę obrać, pokroić na grubsze plasterki, zalać wodą i gotować nie długo, ok. 10 min. Wszystkie składniki połączyć i blendować do uzyskania konsystencji mazidła. I tyle :-). 

Smacznego!!!


6.XI.2013 :-) aparat już dawno naprawiony, ale zdjęcie dopiero teraz

 

piątek, 9 sierpnia 2013

Dobre bo swojskie...


W takie upały nie chce mi się kompletnie nic, nawet pisać. To i tak dobrze, że udało nam się poznosić siano z łąki i nazbierać chrustu w lesie do kolejnego pieczenia, co prawda zlani potem, w chmurze komarów i końskich much, ale udało się :-). 

Czekam z utęsknieniem na deszcz.


Tymczasem parę zdjęć.






A tu moje religijne wypociny :-) daaaaaleko odbiegające od oryginału, ale co tam :-);
olej na płótnie, 30x40 cm:





Pozdrawiam :-)



środa, 24 lipca 2013

Co zrobić z niedojrzałych jabłek, cz. 2, ;-)


Rok temu pisałam tutaj, że z pozrywanych przez wiatr jabłek robiliśmy soki i konfitury. W tym roku problem znów się pojawił. Niewielka jabłoń zrzuca małe, kwaśne, poobijane wcześniej przez grad, jabłka. Z każdym dniem są coraz bardziej zjadalne, ale przeważająca większość leżąca na ziemi musi zostać natychmiast przetworzona, żeby nic się nie zmarnowało :-). 




A więc, żeby się nie powtarzać aż tak, z jabłek w tym roku zrobiłam:


wtorek, 23 lipca 2013

Tanie danie niesłychanie czyli wegański agrestowiec


Właściwie wszystkie moje przepisy są tanie bo ktoś kto nie ma pieniędzy musi kombinować jak zrobić coś z niczego :-).

Ciasto jest hmmm słodko kwaśne. Podejrzewam, że bardziej dojrzały agrest by to zmienił. Poza tym bardzo proste i szybkie w przygotowaniu no i bardzo tanie oczywiście. Nie ma w nim ani jajek, mleka i masła.
Może nie jest to mega efektowy wypiek, ale na poczęstunek idealny :-).

Napiszę dokładnie krok po kroku jak je zrobiłam z tym, że wyszło mi o pół litra "sosu" agrestowego za dużo, z tego był później dodatkowy smaczny budyń. Kto ma mniej agrestu musi kombinować, żeby masy wyszło mu w sam raz.
Strasznie wciągające są takie tanie ciasta, w następnym poście będzie przepis na jeszcze tańsze,jeszcze prostsze i jeszcze smaczniejsze ;-).


Budyń:

- 900 g agrestu
- 600 ml wody
- 1/3 szklanki cukru

- 1 opakowanie budyniu śmietankowego/ waniliowego bez cukru.

Wszystko,poza budyniem, rozdrabiam blenderem, mikserem czy tam innym urządzeniem.
Z tego odlewam 1 litr. To co mi zostało dodaję do ciasta właściwego.
Robię budyń: z 0,5 litra zmiksowanego wcześniej sosu ( zostało mi 0,5 l więc zrobiłam później z niego budyń) odlewam niepełną szklankę, wsypuję do niej zawartość torebki, dodaję 2,5 łyżki cukru, mieszam. Resztę sosu zagotowuję wlewam to co w szklance i mieszam jeszcze chwilę aż do uzyskania odpowiedniej budyniowej masy (wszystko robi się tak jak zwyczajny budyń).


Samo ciasto wychodzi mokre i niskie (nie zakalec) mimo, że dodałam tam aż dwie łyżeczki proszku do pieczenia. Składniki:

-3,5 szklanki płatków owsianych górskich
- to co zostało po odlaniu sosu agrestowego
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- cynamon
- 1/3 szklanki cukru
- 3 łyżki oleju

Płatki wcześniej rozdrabniam blenderem na mąkę.Wszystkie składniki dokładnie mieszam. Wlewam do tortownicy (21 cm) i piekę 25 min w piecu rakietowym, w normalnym piekarniku też myślę coś koło tego. Ciasto nie musi się długo piec, nie ma w nim nic co wymagałaby długiej obróbki termicznej.




Po wyjęciu czekam aż ostygnie, kroję na dwie części, przekładam ciepłym budyniem powoli bo masa stopniowo zastyga (wystudzony pewnie też może być). Komu zależy może sobie dowolnie wierzch ozdobić. Ciasto najlepiej włożyć na jakiś czas do lodówki. I tyle, może wydaje się skomplikowane, ale jest naprawdę banalny.




Smacznego!


środa, 17 lipca 2013

Tanie danie niesłychanie na kolację bądź śniadanie: brązowy ryż z sosem agrestowo-bananowo-miodowym


To co dzieje się z cenami na niektóre produkty zaczyna mnie przerażać. Jakiś tydzień temu za kilogram bananów trzeba było zapłacić jedynie o złotówkę więcej niż za nasze krajowe jabłka. Jabłko jest owocem naszej strefy a musimy za nie płacić jak za owoc tropikalny. Ktoś poza mną chyba też to zauważył i dziś banany podrożały, były już po przeszło 6 zł za 1 kg. Jabłka dalej utrzymują się na 5 zł za 1 kg. Czekam aż nasze w końcu dojrzeją bo nie lubię przepłacać. 

Jest to tanie danie bo: za ryż brązowy, z którego wykorzystałam 2,5 torebki zapłaciłam 2,89 zł, dwa banany 2,58 zł, miód dostałam :-), agresty wisiały na krzaku.




Przygotowanie jest banalnie proste. Składniki podaję dla dwóch osób. 

Trzeba najpierw ugotować ryż. Sos robi się miksując dwa duże banany + 0,5 litrowa miska agrestu + dwie dość duże łyżki miodu + trochę wody.

Ryż wymieszałam z sosem, każdy później dodał sobie cynamonu i kakao wedle uznania. 

Smacznego :-)


wtorek, 25 czerwca 2013

Zdrowe śniadanko


Śniadanko :-)




Sałatki wiele nie wyszło bo tylko dwie małe miseczki, ale ilość witamin i ważnych dla organizmu składników zawartych w niej rekompensuje to, poza tym kanapki do tego i było w sam raz.

 Nazbierałam:

 -jeden solidny, ogromy pęk rzeżuchy
- pęczek liści białej rzepy
- garść liści melisy
- garść liści oregano
- kilka liści sałaty
- trochę szczypiorku

Wszystko to dość drobno pokroiłam, skropiłam solidnie octem jabłkowym i olejem, dodałam soli morskiej.
Idealnie pasowałby jeszcze zielony groszek i prażony słonecznik. Groszek jednak zostawiam na suche ziarno (a aż korci, żeby go zerwać i schrupać). Słonecznika akurat nie miałam :-). Sałatka wyszła pyszna i orzeźwiająca a to dzięki octowi jabłkowemu.

Pasta na chleb:

- jakieś 200 g grochu całego łuskanego (namoczyć na noc)
- dwie większe marchewki
- pół cebuli
- curry
- kminek
- olej

Groch gotuję razem z marchewką pokrojoną w plastry, dodaję trochę kminku. Następnie odlewam wodę, czekam aż wystygnie, dorzucam cebulę,curry, olej i rozrabiam blenderem.

I gotowe :-)


niedziela, 23 czerwca 2013

Różnica między rumiankiem a maruną


Udało się, w końcu znalazłam! Szukałam, długo szukałam aż dopiero dziś i to jeszcze przy drodze głównej niedaleko nas zobaczyłam kępkę rumianku pospolitego. Może gdzieś jest pospolity, u nas na pewno nie, wszędzie gdzie nie spojrzeć tylko maruna bezwonna. 




Po czym go poznałam?

Słów kilka o pryzmach, ściółkowaniu i uprawie współrzędnej - permakultura.


To będzie długi post z wieloma zdjęciami, to dla tych, którzy lubią oglądać obrazki :-).
Dawno nie pisałam nic o uprawie, więc dziś wyleję wszystko co wiem, co zaobserwowałam, co wprowadziłam w życie. Oczywiście nie jestem żadnym ekspertem, po prostu opisuję to co udało nam się wspólnie stworzyć

Bomba witaminowa czyli zielona sałatka


Niestety...nie pamiętam wszystkich proporcji, ale każdemu "na oko" wyjdzie :-). 
Pyszna, zdrowa i pożywna przyrządzona ze świeżych warzyw.




Potrzeba:

- świeży groszek, dość sporo strąków
- trochę liści sałaty
- 3 dość spore pęczki rzeżuchy
- 4 świeże pieczarki
- pęczek młodych, ładnych liści białej rzepy
- pół zielonego ogórka
- ocet jabłkowy
- olej
- trochę soli
- może być rzodkiewka jak komuś obrodziła 

Co się da to pokroić, następnie wszystko wymieszać, skropić octem, podlać olejem albo oliwą, posolić i włożyć na pół godziny do lodówki. 


Gotowe!


sobota, 18 maja 2013

Sałatka całkiem zwyczajna


Sałatą mogę się w tym roku pochwalić. Tyle się jej w folii nasiało, że w sumie to możemy na śniadanie iść właśnie tam skubać zielone listki jak barany :-). Praktycznie codziennie, albo co drugi dzień sałata jest w naszym menu czy to na kanapkach czy w sałatkach. 
Nie tworzę z niej jakiś mega wygórowanych specjałów. Ma być tanio, szybko i zdrowo.




Sałatka naprawdę całkiem zwyczajna. Potrzeba do niej:

liście sałaty (najlepiej cała micha)
pęczek liści szpinaku
pęczek rzeżuchy
3 mniejsze pomidory
garść świeżych liści melisy
garść świeżych liści oregano
jedna mniejsza cebula
ocet jabłkowy
słonecznik łuskany, wcześniej należy go przyrumienić na patelni czy w garnku (ilość zależy od upodobań, ja dałam dwie pełne garści)
sól
pieprz
olej/oliwa

Wszystkie liście rwę na mniejsze kawałki, cebulę kroję bardzo bardzo cienko, pomidory kroję w małe kostki, dodaję resztę składników, mieszam, przyprawiam i odstawiam na jakiś czas do "przegryzienia"
Smaczne i mega zdrowe. 

poniedziałek, 13 maja 2013

W tunelu foliowym w maju...


Na razie nie ma się jeszcze czym chwalić, bardziej chodzi mi o udokumentowanie tego jaki był stan roślin w naszej folii właśnie w maju. Może przy okazji ktoś się zainspiruje, ktoś stwierdzi, że u niego jest o niebo lepiej a ktoś w ogóle temat zleje :-). 

sobota, 11 maja 2013

Danie jednogarnkowe: potrawka pokrzywowo-paprykowo-cebulowa z kaszą gryczaną


Niesamowita jest ta roślina. Miejscami rośnie tak bujnie, że ciężko się przedrzeć, trudno się jej pozbyć bo nawet z małego korzonka wyrosną młode pokrzywy. Wielu ludzi jej nie docenia, a można ją jeść, świetnie nadaje się na gnojówki, przed epoką bawełny robiono z niej sieci rybackie i ubrania gdyż były to niesamowicie trwałe włókna. Tyle zalet więc korzystam...




Z podanych składników wychodzi 5-6 takich miseczek jak na zdjęciu :-)

- 3 cebule (małe)
- 2 papryki (u mnie jedna czerwona jedna żółta)
- pokrzywa szczyty, ok. 150 g, u mnie była to duża micha (dobrze wypłukać)
- wywar warzywny 350 ml (ja miałam akurat marchwiowo-grochowy, dzień wcześniej robiłam pastę na chleb),
- woda ok. 2,5 szklanki (wywar warzywny zamiast wody jak najbardziej wskazany)
- pełna szklanka kaszy gryczanej + garść
- przecier pomidorowy 180 ml (słoiczek)
- dwa ząbki czosnku
- olej
- kminek, pieprz, sól, papryka ostra sypka, może być curry

Do wielkiego garnka wlałam trochę oleju, wrzuciłam pokrojone w kostkę: cebulę i obie papryki. Dusiłam ok 10 min. często mieszając. Dodałam kminek, wlałam wywar warzywny, wrzuciłam poszatkowaną (niezbyt dokładnie) pokrzywę, wlałam 2,5 szklanki wody. Kiedy w garze zawrzało wsypałam kaszę gryczaną. Pogotowałam ok 10 min. i włożyłam pod kołdrę (zawsze tak robię z kaszą). Po pół godzinie wyciągam gar, dodaję przecier pomidorowy, przyprawy, jak wszystko przestygnie przeciskam przez praskę czosnek i gotowe. Podawać z chlebem. 


Smacznego!!!


poniedziałek, 6 maja 2013

Kosiarkowy trans


Wybaczcie, ale nie wytrzymałam. Naprawdę idiotyzm koszenia trawy jest dla mnie na tyle dobijający, że musiałam dać jakiś upust mojej złości i bezradności więc napisałam wiersz hehehe. Wszystko jedno jaki jest, trochę się wyżyłam. 
Dziś był pierwszy roboczy dzień po świętach majowych. Jak wyruszyli ze swoimi maszynami to aż ziemia drżała. Ogród był bajeczny, normalnie przecudny, żółty od mleczy, biały od stokrotek i rzeżuchy łąkowej, różowy-fioletowy od kurdybanka, wszędzie latało pełno pszczół przeróżnych i innych istnień, kwiaty zachęcały wszystkie owady do zapylania jabłoni, wiśni i brzoskwiń, a teraz...teraz jest tylko równa zielona trawa. 

GŁUPOTA I JESZCZE RAZ GŁUPOTA. W naszej wsi nie ma już ogrodów,  w których ktoś nie kosi trawy. Gdyby tak policzyć ile w całej Polsce jest domostw gdzie się kosi trawę razem z kwiatami, biedronkami, pająkami i innymi zwierzętami to mamy naprawdę sporo hektarów ziemi bezużytecznej, na której zniszczono życie. A potem się wszyscy dziwią, że nie ma pszczół, że nie ma owadów, że nie ma naturalnych wrogów niektórych gatunków, że to, że tamto, ojeju, jak się to mogło stać?...głupki.



Kosiarkowy trans

przyszła wiosna, razem z wiosną ptaków śpiew,
i choć pora to radosna mi się w żyłach ścina krew.
Kwitną kwiaty: babki, mlecze, kurdybanki 
niesłychane wydzielając aromaty,
tu biedronka, tu pajączek, znajdzie się i bączek,
wszystko pięknie i cudownie? ależ gdzie...
już ruszyli, już dorwali, po rękawie zakasali,
już paliwem napełnione są bukłaki ...w razie draki, gdyby brakło...
niecierpliwie już czekają na słoneczny dzień, i gdy tylko rosa zejdzie
mogą ruszyć wszystko żywe wyciąć w pień. 

Tak, to oni, narkomani, już ruszyli, odpalili, idą w kosiarkowy tan,
och, jak oni to kochają, taki trans, taki stan
wyrżną tylko te kolory, te robaczki, ziemne twory
by móc później usiąść, wytchnąć,
i z radością móc powiedzieć, że zmęczony, że go boli,
ale za to ogród czysty, nie ma mleczy i stokrotek, nie ma pszczół, motyli, ważek
...nie ma życia, monotonia, pustka, grill i ... nowy leżaczek.

Przyszedł Zachód, razem z nim niewidzialny wróg
opętał, otępił kompletnie polski lud,

w morzu reklam, w produktów bezmiarze, 
w ocenie promocji cenowych,
zatonęła logika polskiego człowieka
wróg to skuteczniejszy niż sama bezpieka.

Wracając do koszenia, bo rzecz to nader ważna, pytam się:

A ty młody po co kosisz? 
Ojciec kazał to się kosi, żeby nie było konfliktów
...w sumie nie chcę, po co mi to,
 ale tata będzie zły,
 niezadowolona mama,
 babcia zrzędzi już od rana...

A ty stary po co kosisz? 
Jak to po co? 
Taki trawnik nie skoszony świadczy o tym kto tu mieszka. 
Kto ma nie skoszone- nierób, leń, a po za tym, co mam robić cały dzień?
Po sąsiedzku już skosili to nie dobrze, bo mnie uprzedzili.

A ty? Polaku za grosze po dziesięć godzin walczący?
Czemu kosisz?
No ja koszę bo tak trzeba, 
w reklamówkach ja widziałem, że skoszone musi być,
dziś w markecie jest promocja, na kosiarkę spalinową, 
co mi tam, tę wyrzucę, kupię nową,
przecież robię to mnie stać, z życia trza garściami brać. 

I tak koszą, koszą głupki, 
czy jest mały, czy dojrzały brrrrr, wrrrr, brrr, wrrrr
w kosiarkowy wpada trans, 
nie ma świata dookoła, 
nie ma nic, 
żona woła, 
nic nie słyszę, przecież koszę,
tylko warkot, trawa, ja
wpadam w trans.

często razem, w jeden rytm, 
gdy się komuś trawa skończy zastępuje go następny, 
żeby przerw nie było zbędnych,
no bo przecież jest to wieś pełna wiejskich szumów, dźwięków...

mam serdecznie dość kosiarkowych jęków!!!

Koniec



czwartek, 2 maja 2013

Ostrożeń warzywny jak kapusta


Ostrożeń warzywny (Cirsium oleraceum)
 
kwiaty ostrożenia

Od razu na wstępie napiszę, że nie mam zielonego pojęcia jak odmienia się przez przypadki słowo ostrożeń, idę za wikipedią. Tej rośliny w miejscu gdzie mieszkam jest akurat pełno. Rośnie ona na podmokłych łąkach i w miejscach gdzie po prostu jest wilgotno. Towarzyszą jej często takie rośliny jak: ziarnopłon, podagrycznik, podbiał, pokrzywa czy sitowie. Liście i kwiaty ma podobne do innych ostrożeni albo do ostu, jednak moim zdaniem nie można się pomylić bo ostrożeń warzywny nie kłuje (być może w początkowym stadium rozwoju tych roślin łatwiej o pomyłkę). Nie będę opisywała tej rośliny w szczegółach ponieważ w internecie można znaleźć całe mnóstwo informacji na jej temat m.in. w wikipedii czy na stronie dr Różańskiego. 

wtorek, 23 kwietnia 2013

Placek z pokrzywą


Pokrzywa po to, żeby urozmaicić zwykłe placki :-). Podaję proporcje na dwa duże i grube placki a właściwie placuchy. Każdy mieszałam osobno, żeby było po równo :-). Miałam problem z ich przewracaniem więc jeśli ktoś nie ma cierpliwości to proponuję zrobić  tradycyjne małe placki. 




Składniki na dwa duże placki:

2 duże ziemniaki
2 małe cebule
55 g pokrzywy (szczyty, wcześniej opłukane i poszatkowane)
2 swojskie jajka
pieprz
sól
1-2 łyżki mąki (ja nie dałam bo zapomniałam więc może dlatego ciężko się przewracały)

Ziemniaki ścieram na tarce o małych oczkach, cebulę kroję w małą kostkę, do tego dorzucam pokrzywę, jajka i przyprawy (no i mąkę oczywiście). Dokładnie mieszam, jeśli jest za dużo soku z ziemniaków to odlewam, wrzucam na patelnię (u mnie taka mała w sam raz na jednego większego placka) na mocno rozgrzany olej. Smażę po kilka minut z każdej strony i gotowe. Najlepiej podać z surówką (najlepiej dla mnie :-).


Smacznego!!!



A tymczasem w zaroślach naszego stawu pojawił się mały przybysz. Oto rzekotka drzewna i jej doskonały kamuflaż. 





Ziarnopłon wiosenny


Ziarnopłon wiosenny, Jaskier wiosenny, Jaskier ziarnopłon (Ficaria verna; Ranunculus ficaria)
  


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Zupa z pokrzywy

Przyszła wiosna. Wszystko śpiewa i promienieje, na drzewach pojawiają się zielone pączki, spod warstwy ściółki wychodzi pokrzywa, którą będziemy teraz intensywnie zjadać. Tak, tak, też z powodu oszczędności, ale przede wszystkim dlatego, że jest w zasięgu ręki, że jest niesamowicie zdrowa i smaczna gdy się ją dobrze przyrządzi. Nie muszę stać gdzieś w sklepie między regałami i czekać w kolejce do kasy z koszykiem pełnym warzyw niewiadomego pochodzenia. Po pokrzywę idę do ogródka albo na łąkę, grzeje mnie słonko, przyśpiewują mi ptaki i nie przeszkadza nawet kłucie pokrzywy w dłonie, trzeba po prostu wiedzieć jak ją chwycić, żeby jak najmniej się poparzyć.
A więc dziś przepis na prostą, banalną i tanią zupę pokrzywową.




Składniki:

- 200 g pokrzywy z grubsza pokrojonej ( muszą to być szczyty albo najmłodsze liście; wcześniej namoczyć w wodzie aż to co ma wypłynąć wypłynie)
- 3 średnie cebule
- wywar warzywny (ok 1,5 litra): marchewka, seler, pietruszka, liście laurowe, ziele angielskie, itp.
- pieprz
- woda (na oko)
- 4-5 większych ziemniaków pokrojonych w kostkę
- trochę kminku
- 3 ząbki czosnku
- ewentualnie liście czosnku niedźwiedziego
- olej roślinny
- na koniec sól, ale to już indywidualnie na talerzu.

Cebulę pokroić w kostkę i chwilę podsmażyć na oleju, następnie dodać wywar, pokrzywę, kminek, pieprz, trochę wody (u mnie to było tak może nieco więcej niż 0,5 litra), chwilę pogotować. Następnie wrzucić ziemniaki i gotować aż zmiękną (5-10 min). 

Kiedy zupa będzie już letnia dodać przeciśnięty przez praskę czosnek (liście czosnku niedźwiedziego porwać na drobne części). Zupę można posolić już na samym początku my jednak posoliliśmy sobie indywidualnie.

To coś zwinięte to podbiał, który miał być jadalną ozdobą, ale chyba nieco się zawstydził :-).





Smacznego!!!

PS. Odrobina kaszy gryczanej dobrze wpłynie na smak zupy.

sobota, 20 kwietnia 2013

Kruche ciastka owsiano-maślane


Kruche, smaczne, szybkie i w miarę tanie ciasteczka w sam raz na weekend.
Właściwie to miał być dziś wpis z pastą pokrzywowo-marchewkową w temacie, ale...nie wyszła na tyle smaczna, żeby o niej pisać :-) co nie znaczy, że nie jest zjadalna. 
Może innym razem przyjdzie na nią pora. Za to udały się dziś ciasteczka. Można je przygotować dodając innych składników, np. drobno pokrojoną gorzką czekoladę, wiórki migdałowe albo mielone orzechy, żurawinę itd. Ja miałam akurat rodzynki i kokos.




Składniki:

300 g płatków owsianych górskich
kostka masła (niestety) czyli 200 g
100 g rodzynek
50 g kokosu zmielonego w młynku do kawy
dwie łyżki cukru
4 łyżki wody
pół szklanki mąki pszennej razowej

Masło musi być miękkie a rodzynki najlepiej pokroić nożem na drobne części. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać po czym formować dłonią (kto woli może sobie rozwałkować i wyciąć jakiś tam kształt) małe placuszki. Umieścić na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (może być też wysmarowanej masłem i oprószonej mąką). Piec w temperaturze 180 stopni przez około 20 min. Należy uważać, żeby się nie przypiekły, wiele zależy od piekarnika.


Smacznego!


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Gęsta i syta kartoflanka


Za nami pracowity dzień, około godziny 18 przyszliśmy dopiero do domu z łąki gdzie przesadzaliśmy 60 drzewek. Nie chce się nic a w brzuchu burczy...co by tu wykombinować, żeby nie stać wiecznie w kuchni. Zrobiłam to, co robię często bo jest tanie, smaczne i syte czyli zupę z kartofli :), do tego ostatni słoik z buraczkami i obiad gotowy.





Przepis jest niemożliwie banalny:

3 średnie cebule pokroić w kostkę,
dużo ziemniaków (nie ważyłam więc trzeba dać według uznania) pokroić w kostkę,

Cebulę i ziemniaki posolić i zalać taką ilością wody, żeby nie przykrywała ziemniaków, gotować razem. 

Będzie to trwało około 10 min. Potem zdejmuję zupę z ognia, dodaję odrobinę masła albo oleju, pieprzu i curry, wszystko miażdżę takim kuchennym urządzeniem do miażdżenia, nie pamiętam jak się nazywa. Poczekać koniecznie aż ostygnie bo nasz organizm może nie znieść gorącej papki, choć dla niektórych picie jeszcze wrzącego rosołu podczas niedzielnego obiadu jest normalne.
Gotowe.


Smacznego!!!


środa, 10 kwietnia 2013

Alkoholowy terror


Obowiązkowy wykład dla wszystkich, pijących i nie pijących, palących i nie palących. Wykład nie odnosi się tylko do narodu Rosyjskiego, ale również Polskiego. Naprawdę polecam wytrzymać te 1,5 godziny i dokładnie wczytać się w to co facet mówi bo warto.




piątek, 8 marca 2013

Torcik bez pieczenia, który na dzień kobiet zrobiłam sobie :-)




Na stronach internetowych aż się roi od przeróżnych przepisów na ciasta bez pieczenia, bez mleka, bez jaj itd. Szczerze, żaden mi nie odpowiadał bo albo za drogo, albo zbyt wymyślne składniki, tu znów masło, mleko kokosowe itp. Kombinacja, którą skomponowałam jest i bez mleka (poza tym w polewie czekoladowej), bez jaj, bez masła i tłuszczu, nawet bez cukru...wow! :-) to mi się udało. Wybrałabym inne składniki, przede wszystkim zdrowsze: niesiarkowane rodzynki, lepszą czekoladę, daktyle albo figi, ale to kiedy się wzbogacę (heheh), kiedy wyhoduję swoje, kiedy mama mi kupi :-) albo po prostu znajdę krajowe zamienniki. 

wtorek, 26 lutego 2013

Chleb mieszany na zakwasie żytnim; bez przepisu :-P


A taki chlebek wypieka nasz piec rakietowy, ten wyszedł największy i najpiękniejszy, jak na razie więc należy się nim pochwalić :-)



piątek, 22 lutego 2013

Danie jednogarnkowe - gulasz wegetariański


Rewelacyjne danie jednogarnkowe z dyni i ziemniaków, przyrządzone, z racji oszczędności, na piecu rakietowym :), coś pomiędzy bigosem a gulaszem. Nie pamiętam proporcji bo składniki kroiłam i rzucałam do gara jak wlezie, ale podstawy podam. 

Pomimo, że śnieg zaczął sypać jak szalony postanowiłam przyrządzić coś na piecu rakietowym poza chlebem, który tam regularnie wypiekamy. Skoro wczoraj był chleb to dziś niech będzie gulasz wegetariański, trzeba w końcu zacząć konsumować wielkie pokłady dyni w zamrażarce.




środa, 20 lutego 2013

20 luty


Dziś wysiałam do folii szpinak i majeranek. Jakiś tydzień wcześniej wysiałam rzodkiewki, koperek i seler. Sałaty nie wysiewałam ponieważ jest mnóstwo samosiejek. Sianie polegało na tym, że rozgarniałam ściółkę, sypałam nasiona, przykrywałam ściółką i na to wszystko naniosłam śniegu z zewnątrz, żeby nasionka miały ciepło i wilgotno. W tym tygodniu też zainteresowaliśmy się kalendarzem księżycowym. Co się okazuje? Jest to jak dla mnie rzecz niebywała :), nie wiedziałam, że księżyc może mieć w ogóle jakikolwiek wpływ na rośliny, jedyne co wiedziałam, że to od niego uzależnione są przypływy i odpływy i to wszystko. Księżyc ma natomiast wpływ na bieg wody na ziemi nie tylko tej w morzach i oceanach, ale każdej. Roślinki to w większym procencie woda (podobnie człowiek), a więc kiedy księżyca przybywa wyciąga on wodę z ziemi, wtedy sadzi się i sieje rośliny liściaste albo te które mają nasiona i owoce "u góry" ( tu trzeba uważać bo są różne kwadry księżyca), natomiast kiedy księżyca ubywa woda i składniki odżywcze idą w system korzeniowy i bulwy. To tak w wielkim skrócie. Trzeba zgłębić temat. Ludzie kiedyś nie czytali w czasopismach kiedy i co wysiewać, musieli więc skądś czerpać te informacje. Dziś tak rzadko patrzymy w  niebo a wszystko zapisane jest w gwiazdach, księżycu i słońcu. 

Jest 20 lutego a już czuć oznaki wiosny. Przede wszystkim dzień jest dłuższy, szarzeć zaczyna dopiero o 17, ptaki śpiewają już całkiem inaczej: sójki, sikorki, kosy. W folii zauważyłam nawet jak wychodzą małe siewki sałaty :), to cieszy.