Lato było zdecydowanie za krótkie, jeszcze chłonęłabym promienie słońca i cieszyła się tą lekkością, którą daje właśnie letnia pora. Najcieplejsze miesiące w zasadzie przeleciały mi w pracy, mimo to starałam się bardzo, żeby choć trochę poczuć wakacje. 26 dni urlopu jak dla mnie to zdecydowanie za krótko tym bardziej, że nie wybiera się tego w jednym kawałku. Oczywiście jestem świadoma, że lepiej coś zmienić niż narzekać :) W każdym razie z urlopu, który miałam na początku września skorzystałam ile mogłam, była jedna noc pod namiotem na dziko, ognisko nad wodą, 3 wyprawy w góry.
Klimczok |
W tle góra Biakło, na pierwszym planie mój niezawodny samochód i pierwsza próba namiotu. |
Rysianka, Pilsko. W tym roku wzięło mnie na picie kawy w schroniskach, na zdjęciu akurat schronisko na Hali Miziowej. |
Moja pierwsza wegańska pizza. Trzeba przyznać, że ciężko o pizzę dla wegan, może dlatego nie odwiedziłam żadnej pizzerii przez ostatnie naście lat. Okazuje się jednak, że czasy się zmieniają i np. w Bielsku-Białej można zjeść znakomitą pizzę bez mięsa i sera. Pizzeria Olio, polecam, przemiła obsługa, przepyszna wegańska pizza (w ofercie wiele innych niewegańskich również), a lemoniada, którą zamówiłyśmy z Basią - kosmos, wklejam odnośnik https://olio-pizzanapoletana.pl/bielsko. Wiem, że są też w Gliwicach, Krakowie i innych miastach.
❤❤❤
Tak jak co roku także i w tym Toyota "prawie kombi" posłużyła do przewozu kostek słomy, worków z obornikiem, worków ze zrębkami czy skoszoną trawą albo kosiarki. Chciałabym, żeby jeszcze co najmniej rok mnie powoziła, na razie to najbardziej praktyczny samochód jaki miałam. Wiem, że są auta lepsze, większe, praktyczniejsze, ale biorę pod uwagę mój budżet i wszystkie inne zależności więc dla mnie super. W ciągu ostatnich miesięcy trochę mnie wykosztowała: sprzęgło, rozrząd, wymiana oleju dwa razy, załatanie sanek i progu, wymiana opon, dwa razy naciągana linka ręcznego, spawanie tłumika, ustawianie zbieżności i wiele innych drobniejszych rzeczy. Póki co jeździ i się sprawdza co niezmiernie mnie cieszy.
Z tyłu mam taką mega nalepkę 👀😃 |
Tutaj kolejny cud tym razem architektoniczny ;-) Kompostowniki postanowiłam zbudować sama, póki co nie przeszkadza mi to wizualnie, ważne, że spełnia swoją funkcję. Pierwszy kompost już jest na grządkach i to też jest niesamowite, że tyle materii się "przetrawi" i daje życie nowym roślinom. Kompost jest przekładany: słoma, obornik, resztki roślinne z kuchni, skoszona trawa, chwasty itp. |
Cały czas idę w kierunku metody "no dig" czyli metody bez kopania. Na razie sprawdza się świetnie, jestem ciekawa jak będą rosły marchewki, pietruszka i buraki. Póki co zostanę przy tym sposobie uprawy, przemawia za tym wiele czynników m.in. to, że zamiast naturze odbierać daję, nie krzywdzę żadnych istot. Jedynym warunkiem jest tu systematyczność w "produkowaniu" kompostu. Na razie sprawdzam to na małej skali swojego ogródka a w przyszłości, kto wie, może i na większym obszarze.
Tutaj kilka ujęć jak rozkładam kartony i przygotowuję grządki http://ola1985.blogspot.com/2023/05/wiosna.html
Budowa domu bardzo się ciągnie, ale widocznie takie tempo jest dobre. Nie mogę niczego przyspieszyć, tę zimę spędzę jeszcze w domu brata następną na pewno już w swoim. Najdłużej trwa załatwianie podłączenia kanalizacji.
Obecny rok jest bardzo ubogi w jabłka, pewnie dlatego, że poprzedni był bogaty. Jeżdżąc sobie jako listonosz po swoim rejonie oczywiście wypatrywałam jabłoni uginających się pod ciężarem owoców, efekt był taki no że nie było, nie było tych jabłek. Tak dla porównania w ubiegłym roku ludzie sami pytali czy chcę jabłka. No i tak jeżdżę i w jednym ogrodzie zauważyłam: Są! Leżą pod drzewami - opadówki. Dopiero trzeciego dnia zobaczyłam właściciela na ogrodzie, zapytałam, on bardzo chętnie się zgodził, już tego samego dnia miałam jedno wiaderko a następnego dwa kolejne. Okazało się, że pan uprawia swoje warzywa bez oprysków i to kapusty! Nigdy nie widziałam tak zdrowej kapusty bez oprysków. Także byłam znowu w pozytywnym szoku, kocham takie dni kiedy życie i ludzie mnie tak pozytywnie zaskakują.
Zaczęłam więc coroczną produkcję octu jabłkowego, którego potrzebują w ogromnych ilościach ponieważ płuczę w nim moje długie włosy. |
Na koniec jeszcze wspomnienie lata, krótka kawa w plenerze z Basią.
Pozdrawiam serdecznie
Ola
❤❤❤
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz