wtorek, 18 grudnia 2012

Perypetie sądowe: "o wypłatę odprawy pieniężnej"


Nie wiem...może kiedyś jakiejś serfującej po forach i zagadnieniach prawnych osobie przyda się ta informacja. Spróbuję w skrócie opisać moje zmagania sądowe. Ja przegrałam, dalej twierdzę, że wyrok nie jest sprawiedliwy (podobno wszyscy przegrani tak zawsze myślą :-) ), ale być może ktoś, kto ma niezbite dowody i jest dobry w formułowaniu pytań wygra. Apelacji też nie będę składała ponieważ nie mam ani pieniędzy, ani czasu i przede wszystkim nerwów do dalszych rozpraw.

Chcę opisać jak wyglądało to całe wydarzenie ponieważ na polskich stronach za udzielenie porad prawnych trzeba płacić więc może ten tekst pomoże komuś z podobnym problemem. Jest jedno, moim zdaniem, dobre forum, na którym ludzie chętnie udzielają odpowiedzi. http://forumprawne.org/ bardzo mi pomogło, właściwie bez ich pomocy nie poradziłabym sobie i nie zdecydowałabym się pozwać byłego pracodawcy.

Po krótce opiszę jak to wszystko mniej więcej wyglądało.

sobota, 15 grudnia 2012

stroik biodegradowalny

Chociaż do świąt nie przygotowuję się jakoś specjalnie, to pod wpływem bijącej zewsząd propagandy świątecznej gorączki zrobiłam stroik :-). Wyglądało to tak, że dwa tygodnie temu zasuszyłam mandarynkę, potem poszłam do ogrodu i ze znalezionych tam "chraści" zmajstrowałam sobie takie najzwyczajniejsze w świecie cudo. Nie tam kupa plastików ze sklepu. Najlepsze jest to, że taki wianek można potem wyrzucić z powrotem do ogródka . Przesadziłam trochę z tym sprayem na liściach :-). Pomysłów oczywiście jest cała sterta, wszystko zależy od inwencji twórczej i zgromadzonych materiałów. 

Robi się go tak, czyli byle jak, byle się będzie trzymało:




Taaadaaa! Gotowe. Przydałaby się jeszcze świeczka, ale nie ma :-)





środa, 5 grudnia 2012

Zapiski meteorologiczne :-)


5 grudnia...Mikołaj będzie miał po czym do nas przyjechać :-)


Zupa grochowo-cebulowa

...na chłodne dni...



Składniki:

- 4 średnie cebule
- 200-250 g grochu namoczonego i gotowanego w 1100 ml wody (ja groch dokładnie płuczę, sypie kminkiem i zalewam wodą na co najmniej 12 godz. Ważne, żeby go nie rozgotować, żeby wody po gotowaniu nie wylewać i żeby wcześniej ją odrobinę posolić)
- dwa ząbki czosnku
- 4 albo 5 średniej wielkości ziemniaków
- wywar warzywny ok. 1,5-2 litrów
- oliwa z oliwek
- przyprawy (majeranek, kminek, sól, pieprz)

Cebulę kroję w kostkę, solę i duszę na oliwie z oliwek (garnek musi być w miarę duży ponieważ to w nim będzie zupa). Kiedy cebula się zeszkli dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i jeszcze chwilę duszę. 
Po chwili wlewam wywar warzywny, wodę z gotowanego grochu i wrzucam ziemniaki pokrojone w kostkę. Zupę gotuję do momentu kiedy ziemniaki zmiękną. Po zdjęciu garnka z ognia wsypuję ugotowany groch. Czekam chwilę aż wszystko przestygnie wtedy odlewam ok 1 litr do innego pojemnika, traktuję blenderem i wlewam ponownie do gara. Przyprawiam w razie potrzeby. Zupa gotowa. Smakuje prawie jak tradycyjna grochówka. 

Można próbować różnych wariantów np. zrobić samą cebulową nie dodając grochu albo cebulową jedynie z wygotowaną wodą z grochu i wywarem warzywnym. Można dodać więcej ziemniaków albo zmiksować wszystko. Zupa jest w miarę tania bo warzywa korzeniowe do wywaru nie są zbyt drogie podobnie jest z cebulą, grochem i ziemniakami.

czwartek, 22 listopada 2012

Fragmenty "Anastazji"


 Przypowieści do głębokiego przemyślenia. 


DEMON KRATOS

Niewolnicy szli powoli jeden za drugim, a każdy niósł¸ oszlifowany kamień. Czterech szeregów, każdy o długości półtora kilometra, z kamieniołomów do miejsca, gdzie zaczęto budowę miasta-twierdzy, pilnowali strażnicy. Na dziesięciu niewolników przypada¸ jeden uzbrojony wojownik-strażnik. Obok idących niewolników, na szczycie trzynastometrowej, zbudowanej z oszlifowanych kamieni ludzkimi rękami góry, siedział Kratos – jeden z naczelnych kapłanów; w ciągu czterech miesięcy w milczeniu obserwował to,
co się działo. Nikt go nie odciągał, nikt nawet spojrzeniem nie śmiał¸ przerwać jego rozmyślań. Niewolnicy i straże traktowali sztuczną górę z tronem na szczycie jako nieodłączną część krajobrazu. A na człowieka– to siedzącego nieruchomo na tronie, to przechadzającego się po placu na szczycie góry – już nikt nie zwracał uwagi. Kratos postawił przed sobą zadanie: zreorganizować państwo, na tysiąclecie umocnić władzę kapłanów, podporządkować im wszystkich ludzi na Ziemi, czyniąc z nich – łącznie
z władcami państw – kapłańskich niewolników.


* * *
 

Pewnego razu Kratos zszedł na dół, pozostawiwszy na tronie swojego sobowtóra. Kapłan zmienił odzież, zdjął perukę. Nakazał naczelnikowi straży, aby go zakuć w łańcuch jak prostego niewolnika i postawić w szeregu za młodym i silnym niewolnikiem imieniem Nard.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Łanioły stróże


Wszystkie aniołki to oczywiście kopie, sama nic nie wymyśliłam :-), wszystkie to olej na płótnie o wymiarach 30x40 cm.




poniedziałek, 12 listopada 2012

11 listopad




Ciasto dyniowe

Przepis mało oryginalny, bo po wpisaniu w wyszukiwarce "ciasto dyniowe" właśnie ta receptura znajduje się w co drugiej pozycji.


Dzięki dyni, którą zresztą w cieście ciężko wyczuć,  i rodzynkom konsystencja wypieku jest lekko wilgotna.

Powinny być dynie, ale pod ręką były akurat jabłka :-)
 

Składniki:

- 2 szklanki startej dyni
- 1 szklanka cukru
- 3 jajka
- 2 łyżki cynamonu
- 1 łyżeczka sody
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 cukier wanilinowy
- 3 szklanki mąki
- 1 szklanka oleju
- cukier puder do posypania
- 1 opakowanie rodzynek

Jajka ubić z cukrem, dodać olej, mąkę (wymieszać ją wcześniej z cukrem wanilinowym, sodą, proszkiem do pieczenia i cynamonem) i wszystko razem wymieszać. Na końcu dodać startą dynię, rodzynki i jeszcze raz wymieszać delikatnie łyżką. Formę wyłożyć papierem do pieczenia. Piec ok. 45 minut w rozgrzanym piekarniku do 180 stopni. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem. 

Jeśli dynia wydziela sok to należy go odcisnąć. Użyłam niedużej blaszki. 



sobota, 10 listopada 2012

Surówka z dyni z dodatkiem rzeżuchy

Poprzednia surówka skłaniała się smakowo bardziej ku słodyczy a to za sprawą rodzynek i orzechów. To było na śniadanie, a na kolację zrobiłam coś na słono-kwaśno. Połączenie dyni i ogórka kiszonego wydawało mi się dość dziwne, ale w smaku wyszło idealne, w sam raz do upieczonego dziś chleba. 




Składniki:

- dynia 400-500 g
- 1 większe jabłko
- 4 średnie ogórki kiszone
- trochę pora
- jedna większa cebula
- trochę więcej niż pół puszki fasoli konserwowej
- pęczek rzeżuchy
- sok z cytryny
- łyżka majonezu
- sól
-pieprz

Dynię zetrzeć na tarce o grubych oczkach, podobnie jabłko i ogórki. Por i cebulę skroić na cienkie paski, rzeżuchę drobno poszatkować. Wszystko razem wymieszać dodając fasolę, majonez, sól, pieprz i sok z cytryny. Wytrzymać i zjeść surówkę chociaż po pół godzinie, musi się trochę zależeć.

Smacznego!


Surówka z?.......dyni

 


 Składniki:

- 400 g dyni startej na dużych oczkach
- jedna średnia marchewka
- dwa średnie jabłka
- pół średniego pora
- dwie garści namoczonych rodzynek
- dwie garści moczonych a później drobno pokrojonych orzechów włoskich (moczyć kilka godzin)
- sól
- pieprz
- trochę oliwi z oliwek
- łyżka majonezu
- sok z cytryny

Wszystkie składniki poza oliwą i majonezem wymieszać. Poczekać jakiś czas aż się "przegryzie" i wtedy dodać majonez i oliwę. 


piątek, 9 listopada 2012

Zapiekanka dyniowa - tanie składniki :-)


Przed i po...




Potrzebne będą:

- dynia pokrojona w kostkę, choć może być w cokolwiek innego,  wedle uznania około 500-800 g
- ugotowane ziemniaki pokrojone w plastry ok. 1 kg ( nie mogą być rozgotowane, lepiej gotować krócej bo i tak dopieką się w piekarniku)
- 1 pomidor
- przecier pomidorowy
- dwie duże cebule
- 3-4 ząbki czosnku
- oliwa z oliwek
- curry
- chilli w proszku jeśli ktoś lubi na ostro
- sól

Cebulę pokroić w kostkę i przesmażyć na oliwie z oliwek (pod przykryciem) . Naczynie żaroodporne wysmarować oliwą, rozłożyć w nim kolejno warstwami: dynia; curry; chilli; ziemniaki; przesmażona cebulka; przecier; czosnek przeciśnięty przez praskę; plastry pomidorów; dynia; curry; trochę soli; plastry pomidora; cebulka; ziemniaki...
Przykryte naczynie włożyć do nagrzanego piekarnika (200 stopni). Kiedy sos się zagotuje zdjąć pokrywkę i piec aż ziemniaki z wierzchu się zarumienią. Wszystko trwa 1-1,5 h. 

Oczywiście można dodać inne składniki. Jedni dodają jeszcze makaron, ser, pieczarki itd. Jednak i bez tych dodatków zapiekanka jest naprawdę smaczna. 

czwartek, 1 listopada 2012

Zupa dyniowa z curry

Dynia...hmmm, co by tu z niej zrobić, żeby nie była na słodko ani z mlekiem. Szczerze nie przepadałam za dynią. W dzieciństwie babcia robiła z niej niesmaczne i jałowe jak dla mnie kompoty. Smak ten zniechęcił mnie do tego stopnia, że do niedawna dynia nie smakowała mi wcale. Chociaż...w tamtym roku wyszła konfitura dyniowa z pomarańczą i cytryną, bardzo smaczna, ale poza tym były nieudane próby z zupami i plackami brrrr co za smak, aż w gardle stawało. Na szczęście w tym roku udało mi się znaleźć prosty i naprawdę rewelacyjny przepis na zupę dyniową. Połączenie dyni i curry jest niesamowite. Polecam wszystkim, którzy nie przepadają za dynią na słodko i za dynią na mleku.





Składniki:

- 1 litr wywaru warzywnego (jak będzie go więcej nic się nie stanie)
- 600 g dyni obranej i pokrojonej w kostkę
-4 albo 5 ziemniaków surowych pokrojonych w kostkę
- jedna cebula
- 4 ząbki czosnku
- chilli w proszku, suszone albo świeże
- oliwa z oliwek
- curry
- pieprz
- sól

Wykonanie

Na oliwie z oliwek ( na oko) podsmażyć cebulę i wyciśnięty przez praskę czosnek ( zawsze daję pokrywkę). Następnie wrzucić do garnka dynie i ziemniaki, chwilę dusić. Wsypać 1 łyżeczkę albo 1,5, jak kto woli, curry i jeszcze minutkę poddusić. Wlać bulion warzywny, wsypać chilli, pieprz, sól i gotować do momentu kiedy dynia i ziemniaki zmiękną. Odstawić do wystygnięcia po czym zmiksować wszystko blenderem. Bez dodatków jest pyszna, ale można dodać grzanki albo ziemniaka pokrojonego w kostkę.

 GOTOWE!


PS. Trzeba poczekać aż wystygnie, najlepiej smakuje w "letniej" temperaturze, gorąco psuje cały smak. 


czwartek, 11 października 2012

Spiżareczka

Mało bo mało, ale cieszy niemożliwie :-)


Za rok będzie więcej. Nie wiem kto wymyślił przepis na sałatki z zielonych pomidorów, ale chwała mu i dzięki, bo szkoda by było tych 11 kg, które niestety nie zdążyły dojrzeć przed mrozami. 


 Kupa pomidorów została poskromiona i kolejne słoje z sałatkami staną na pułkach spiżarni :-)

 

środa, 3 października 2012

wtorek, 2 października 2012

Co my tu w ogóle robimy?

Coraz częściej niż zwykle, mam wrażenie, że żyję w jakimś złym śnie. Niby funkcjonuję, jem, poruszam się, wykonuję różne czynności, ale czy to jest prawdziwe? Boże, żeby nie. Ciężko mi porównać to uczucie do czegoś zrozumiałego. To tak jakby śnić, że ktoś mnie goni a ja mogę jedynie uciekać w zwolnionym tempie. Ratuje mnie ogródek, natura i druga połówka. To wszystko nie pozwala mi zwariować. 

Mam nadzieję, że jest to tylko jakaś gra w zostać największym debilem.

Pomimo tego, że na razie nie pracuję moje myśli zajęte są tym, że zasiłek się skończył i że trzeba szukać pracy. Noż ku**a!!! To jakieś morze szamba a nie żywot. Człowiek, istota obdarzona niesamowitymi zdolnościami, umysłem, stworzona na podobieństwo samego Boga i musi pracować, żeby przeżyć? Żeby oddawać państwu, już pal licho, te ogromne kwoty podatku z wypłaty, ale ten bezcenny CZAS?! Gówno jakich mało. 

Jest rozwiązanie, bardzo proste, bardzo skuteczne, opisane jest w Anastazji. Człowiek czyta tę książkę i chociaż w niektóre historie ciężko mi uwierzyć to obraz, który zbudowała ta kobieta zagościł już na dobre w mojej głowie, to jest coś czego zawsze chciałam, tylko nikt o tym nie mówił, nikt tego nie potrafił ubrać w słowa dlatego tkwiłam w błędzie myśląc, że takich jak ja jest bardzo mało.

Śląsk, na którym mieszkam, ziemia schorowana, powietrze zatrute, ale tu się urodziłam i w jakiś sposób czuję się związana bardziej z tym śląskim kawałkiem ziemi niż z resztą świata, Śląsk właśnie też mógłby stać się rajem. Ludzie mieszkający tu nie myślą nawet w najmniejszym stopniu przyszłościowo. Owszem, im się wydaje, że parki rozrywki, centra handlowe itp. gówna będą służyły przyszłym pokoleniom. Ludzie!!! Na Śląsku za chwilę nie będzie można czym oddychać, a płody ziemi będą niejadalne! Tu trzeba zadbać o przyrodę, sadzić drzewa, dać górnikom ziemię i niech oni też na niej gospodarują, tu trzeba kopalnie zlikwidować, żeby się ludziom oczy otworzyły, że ziemia długo tych rozerwanych przez nich ran nie zagoi. Jak można sami pod sobą dołki kopać? No jak można? Przecież górnicy kopią i kopią a domy innych i często ich samych walą się przez szkody górnicze. Przecież to nie jest myślenie nawet sześcioletniego dziecka. Dziecko od razu powie, że domku nie buduje się tam gdzie się może domek zawalić. Ale tu, dla Ślązaka, ważny jest pieniążek, jak dudki dla górali. Ślązacy na siłę robią z siebie Niemców zamiast pielęgnować to co najważniejsze: RODZINA i tradycja. I niestety wielka jest tu głupota rodziców. Rodzic powie swojemu synowi: idź na gruba, tam fajnie zarobisz, robota bydziesz mioł pewno, barbórki, trzynastki, bony itd
Ale czy nikt nie widzi, że jeśli kopalnie będą nadal tu stały to wszyscy poumierają od smrodu a wiele rodzin straci swoją rodowitą ziemię i dom. Te koło musi przestać się zamykać. Jaki inny pożytek będzie miał syn poza pieniądzem? Czy ten rodzic faktycznie myśli o jego przyszłości? Czym będą oddychały jego wnuki, jaką będą piły wodę, czy będą jadły tylko żywność importowaną i ile tabletek dziennie będą zażywały? 

Gdyby każdy na śląsku miał swój kawałek ziemi, uprawiał na nim warzywa, drzewa owocowe, miał trochę zwierząt, gdyby nie było kopalń, to ludzie oddychaliby czystym powietrzem, pili czystą wodę, nie musieli by cały czas "fedrować", ale co najważniejsze byliby szczęśliwi. Bo ludzie nie będą szczęśliwi prawdziwie dopóki nie wrócą do źródeł, dopóki nie przypomną sobie o swoim człowieczeństwie i o roli jaką mają pełnić na tej planecie. Ta planeta nie została nam dana po to, żeby rozszarpywać jej wnętrzności, żeby zalewać ją betonem, żeby wycinać drzewa pod budowę wielkich centrów handlowych. Ona miała nas żywić! A my całe jej bogactwo przysypujemy tonami śmieci, kurzu, spalin, betonu. A może by tak ktoś pomyślał logicznie, wyłączył na chwilę telewizor, zapomniał o kolorowych gazetkach z obi i castoramy, zapomniał "jak to jest pięknie na zachodzie" i na początek przestał kosić trawniki i wyrwał kostkę brukową ze swojego podwórka. Taka mała rzecz, ale jakoś nikt nie ma odwagi tego zrobić. Dlaczego? "Bo to brzydko wygląda"...i ręce opadają! 

To w jednostce tkwi siła!!! Bo jednostka popycha do działania inne jednostki. Nie trzeba robić rewolucji, przelewać krwi, urządzać manifestacji, trzeba samemu małymi czy dużymi krokami powracać do źródeł i pragnąć z całego serca, żeby inni zauważyli i poszli w nasze ślady.

Wystarczy spojrzeć na dzieci. Duże, pełne życia i zapomnianej przez dorosłego energii oczy. A oczy są zwierciadłem duszy. Każdy z nas to miał - ciekawość, chęć poznania, dotknięcia, nieskrępowanie w ruchach i myślach...gdzie zgubiliśmy to po drodze?

Przyroda nie została nam dana, żeby cieszyć się nią w weekend albo podczas urlopu.
Dziwne, bo ludzie potrzebują ciszy, spokoju, usiąść na ławce między drzewami, pospacerować leśnymi ścieżkami. Dopiero wtedy oddychają, czują, że żyją, odprężają się....czemu tylko w weekendy? Przecież tak powinno wyglądać całe nasze życie. To Ty jesteś panem swojego życia i swojej rodziny, dlaczego pozwalasz, żeby była nad Tobą cała piramida innych wysysających się władców? Dlaczego pozwalasz, żeby decydowali za Ciebie inni?

Jesteśmy stwórcami, kreatorami piękna i miłości a wy wszyscy i wasze dzieci  pływacie z własnej głupoty w gównie. Jak można dać sobą aż tak pomiatać. Gdyby matka kłamała nas w żywe oczy nie wybaczylibyśmy jej, natomiast rząd wpoił w życie już miliony kłamstw i każdy udaje, że nie widzi!!!!! No jak tak można! Jak można wybierać w kółko tych samych głąbów!?

Niech już przyjdzie ten koniec świata i niech zostaną na nim tylko ci czystego serca i czystych myśli. O nie! nie będą to księża. Nie będą to ludzie stojący w kościele i dający do koszyczka, nie będą to celebryci zbierający na akcje charytatywne ani zawsze elegancko ubrane panie i panowie. Nie wiem czy będą to ja, bo moje serce wciąż pełne jest pogardy dla ludzi, którzy okłamują nas wszystkich. 

Każdy z nas dobrze wie jacy ludzie dostaną się do raju... 

Amen.

piątek, 21 września 2012

W poszukiwaniu pożywienia czyli zbieractwo ludów XXI wieku :-)


Tak. Dziś był odpowiedni dzień. Pogoda jesienna, trochę słońca, trochę chmur, wiatr i 13 stopni na termometrze. Zainspirowana książkami i stronami traktującymi o dzikich roślinach jadalnych sama postanowiłam zrobić coś konkretnego w kierunku naturalnej kuchni. 

W samo południe wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy w poszukiwaniu czegoś jadalnego na kolację. 

Najpierw odwiedziliśmy miejsce, które wczesną wiosną zasłane jest zielonymi liśćmi czosnku niedźwiedziego. We wrześniu nie zostaje już po nim najmniejszego śladu. Po przekwitnięciu roślina "znika". Jednak w ziemi pozostają (aż do przyszłej wiosny) czosnkowe bulwy. Najlepiej jest znać miejsce, gdzie roślina rosła ponieważ później nie ma problemu ze znalezieniem bulw. Saperka poszła w ruch i pierwszy składnik kolacji wylądował w lnianym worku. 



sobota, 15 września 2012

Przywrotnik pasterski (Alchemilla monticola)




Cytat z książki:
Występowanie 
Prawie w całej Europie.

Siedlisko
Na łąkach, przydrożach, skrajach lasów.

Często występuje z roślinami jadalnymi:
świetlik, bylica pospolita, kozibród, głowienka, dziewięćsił, złocień właściwy, stokrotki, dzwonki, koniczyny, mniszek lekarski, pasternak, szczaw zwyczajny, krwawnik pospolity, babki, krwiściąg mniejszy, rdest, rzeżucha łąkowa. 

Opis
Bylina. Maj do września; 3-30 cm. Bardzo zmienna. Zwykle owłosiona. Liście dłoniasto-klapowe, górne siedzące na pędzie. Kwiaty zielonożółte, wielkości 3-5 mm w kwiatostanach wierzchotkowatych, brak korony, pręciki żółte. 

Możliwość pomyłki
Z przywrotnikiem alpejskim, który ma srebrnoszare owłosione od spodu liście i który podobnie można stosować.

czwartek, 13 września 2012

Nostrzyk biały (Melilotus albus)



Spacerując, czy to polnymi ścieżkami czy nawet chodnikami przy głównej drodze, mijamy całe mnóstwo przeróżnych gatunków flory. Nieraz zwracamy uwagę na piękne kwiaty czy jakieś specyficznie wyglądające rośliny. Od kiedy interesuję się roślinami zaczęło irytować mnie, że przechodzę obok nich i nie znam nawet ich nazwy a co dopiero mówić o zastosowaniu. Teraz rośliny fotografuję a potem czytam o nich 
i poznaję je, umieszczam zdjęcia i opisy na blogu jednocześnie się ich ucząc. Robię to bardziej dla siebie, ale może ktoś przy okazji skorzysta :-).

piątek, 7 września 2012

Swojskie wege grilowanie

Pyszna obiadokolacja. Cukinia i cebula z grilla + sos czosnkowy a do tego kanapki na swojskim chlebie ze swoimi pomidorami. Cebula niestety nie nasza, ale i na nią przyjdzie dobry czas. 

Wcale nie trzeba zajadać się tłustymi kiełbachami czy jakąś inną martwą istotą z krwi
i kości. Obrazek "szczęśliwej" grillującej rodziny  przyszedł do nas z zachodu, znamy go z reklam i telewizji, ale czy nie lepsze takie swoje i nie noszące śladu czyjegoś cierpienia?


Cukinia, jak widać poniżej, grillowana na płycie ceramicznej :-) czyli na zwykłej płytce łazienkowej. Płomień pieca rakietowego okazał się na tyle mocny, że robienie cukinii wyłącznie na ruszcie mogło się źle skończyć i dla cukinii i dla rusztu. Płytka sprawdziła się znakomicie choć początkowo cukinie trochę przywierały. Jak zbudować taki piec dowiecie się m.in tutaj http://sztudynt.blogspot.com/2012/08/piec-rakietowy-budowa.html


Danie jak z wykwintnej restauracji tyle, że z ogromną przepaścią cenową, bo nas takie jedzonko wyszło prawie darmo. Chleb robimy swój, cukinia i pomidory były nasze, opał do pieca rakietowego to trochę suchych patyków nazbieranych gdzieś przy okazji. Świadomość tego, że zjada się swoje i naprawdę zdrowo, szczerze cieszy.  

Zachęcam wszystkich, szczególnie młodych ludzi, do zakładania swoich warzywniaków ponieważ pewnie już niedługo sklepowe warzywa i owoce będą w ogóle niejadalne.
Nie kupujcie drogich samochodów czy super modnych ciuchów, nie uczcie się w drogich szkołach bo papierkiem można sobie jedynie d**e utrzeć, kupcie sobie ziemię i uprawiajcie na niej swoje warzywa :-). Taka moja rada.

piątek, 31 sierpnia 2012

Sok

Co zrobić z jabłek nie całkiem dojrzałych, ale zdrowych i soczystych? Przerobić albo na kompot albo na sok albo na konfitury. Kompotami na razie się przepiliśmy, konfitury już  stoją na regałach a sok jest surowy i bez dodatku cukru to wybraliśmy właśnie sok.
Mega orzeźwiający i zdrowy napój.



... i co najważniejsze kompletnie za darmo, bo jabłka z ogródka, a maszynka ręczna a nie sokowirówka na prąd. Zazwyczaj robimy 1 litr soku a później rozcieńczamy nieco z wodą na dwie litrowe butelki. Aż żal ściska kiedy widzi się niewykorzystane drzewa owocowe. Nikt nie zbiera ani jabłek ani gruszek ani śliw. Leżą sobie i tworzą kompost dla przyszłych pokoleń.
I niech nikt nie mówi, spoglądając do lodówki, że nie ma nic do jedzenia!

wtorek, 28 sierpnia 2012

mydlnica lekarska

Roślina przez wielu zapomniana, podejrzewam, że wraz z momentem pojawienia się mydeł i proszków do prania. Ponoć jest bardzo ekspansywna, rośnie na terenie całej Polski, ma piękne, słodko pachnące kwiaty, które w nocy przyciągają zapylające je ćmy. Gdyby ktoś chciał sobie ją zasiać to robi się to jesienią albo późnym latem, kiedy to zresztą kwiaty tej rośliny więdną i z "koszyczków nasiennych", że tak to nazwę, wysypują się nasionka.
My znaleźliśmy ją przy ścieżce rowerowej, rosła sobie między nawłocią a jeżynami a dokładnie w nich. Oczywiście nazwa tej rośliny nie jest przypadkowa, nie trzeba dużo wyjaśniać, po protu mydli się i leczy. 

Więcej można doczytać m.in. tutaj http://www.wrozka.com.pl/natura-pomaga/5226-a-jednak-sie-pieni


sobota, 25 sierpnia 2012

...wypieków z pieca chlebowego ciąg dalszy...

Pomimo, że to piec chlebowy dzisiaj posłużył do wypieku ciasta z malinami, bo malin na krzakach pełno. W zasadzie miało być tylko ciasto, ale żeby nie marnować ciepła wymyśliłam jeszcze calzone. Piec sprawdził się rewelacyjnie. Wszystko się pięknie upiekło. Jedyną wadą takiego pieca jest jego wydajność ponieważ, żeby go nagrzać potrzeba sporej ilości drzewa więc gdybym chciała piec codziennie byłoby to nieefektywne. Z tego powodu mamy w planach budowę nowego pieca :-), tym razem stanie on w piwnicy, żeby mógł służyć bez problemu i w deszczowe i w chłodniejsze dni. Będzie to połączenie pieca chlebowego z rakietowym. O rakietowym, który też stoi w ogródku jeszcze nie wspominałam, ale przyjdzie na to pora. 

Oto co dziś z pieca wylazło:


Przepis na calzone zaczerpnięty z tej strony http://www.mojewypieki.com/przepis/calzone

Ciasto wyrobiłam według przepisu (ze zwykłej pszennej mąki) jednak nadzienie było całkiem inne z powodu zbyt drogich składników jak dla mnie, które zastąpiłam:  paprykami z przeceny, połową puszki kukurydzy, połówką pomidora, czterema małymi cebulami, przecierem pomidorowym + jakieś tam swoje przyprawy. Na koniec warzywa przecedziłam przez sito i powstały sos zagęściłam mąką. W ten sposób miałam i tanie nadzienie i tani sos. Calzone w smaku "niebo w gębie", jednym można najeść się do syta. 



Przepyszne ciasto drożdżowe. Przepis niedrogi i prosty w wykonaniu znajduje się tu http://bakeandtaste.blogspot.com/2011/11/ciasto-drozdzowe-z-owocami-byskawiczne.html

Piękne grube ciasto z dowolnymi owocami. Najbardziej cieszy mnie to, że upiekło się w piecu chlebowym, za darmo, a nie w piekarniku elektrycznym. Ciasto w oryginale jest jeszcze posypane kruszonką, ale ja nie miałam akurat masła w lodówce więc jest cukier puder.

piątek, 17 sierpnia 2012

papka z płatków owsianych


Gdyby nie miód można by powiedzieć, że to witariańska papka. Ciekawy i niesamowicie zdrowy pomysł na coś słodkiego. 

O płatkach owsianych m.in. tutaj:  http://www.wielkiezarcie.com/article50025.html



Dwie szklanki płatków owsianych wsypuję do miski i zalewam dwoma (czasem 2,5-3) szklankami zimnej albo letniej przegotowanej wody. Zostawiam na noc, albo tylko na kilka godzin aż płatki zmiękną. Jeśli mają być np. z kokosem czy rodzynkami to zalewam również te składniki. Potem dodaję dwa jabłka starte na tarce, sok z cytryny, owoce jakie akurat rosną w ogrodzie, tutaj śliwki i maliny, no i miód tyle ile kto chce. Można dodać kakao albo trochę cynamonu, opcji jest naprawdę sporo.