Roślina przez wielu zapomniana, podejrzewam, że wraz z momentem pojawienia się mydeł i proszków do prania. Ponoć jest bardzo ekspansywna, rośnie na terenie całej Polski, ma piękne, słodko pachnące kwiaty, które w nocy przyciągają zapylające je ćmy. Gdyby ktoś chciał sobie ją zasiać to robi się to jesienią albo późnym latem, kiedy to zresztą kwiaty tej rośliny więdną i z "koszyczków nasiennych", że tak to nazwę, wysypują się nasionka.
My znaleźliśmy ją przy ścieżce rowerowej, rosła sobie między nawłocią a jeżynami a dokładnie w nich. Oczywiście nazwa tej rośliny nie jest przypadkowa, nie trzeba dużo wyjaśniać, po protu mydli się i leczy.
Szukając mydlnicy pomyliliśmy ją nawet z inną rośliną. Jak się później okazało była to Lepnica, pod pewnymi względami może podobna do mydlnicy. Zerwałam liście, które od razu wydały mi się dziwne bo miały włoski a mydlnica, którą kiedyś znalazłam ich nie miała, no i próbowałam umyć sobie nimi ręce. Roślina oczywiście nie zaczęła się pienić więc stwierdziliśmy zgodnie: nie to nie jest mydlnica, i pojechaliśmy szukać dalej. O lepnicy na wikipedii http://pl.wikipedia.org/wiki/Lepnica
Trochę zaskoczyły nas korzenie mydlnicy, bo wyobrażaliśmy sobie nie wiem jakie giganty a to takie małe korzonki się okazało.
Mydlnica faktycznie się pieni. Po połączeniu zielonych części (większość liści i trochę z łodygi) z wodą zaczyna wydzielać się zielona piana. Przywykłam do tego, że rośliny zazwyczaj farbują, np. liście i łodygi pomidorów na żółto a po obieraniu ogórków i wyrywaniu trawy miałam zawsze zielono-żółte łapy nie do zmycia, a tu nagle roślina wydzielająca zieloną pianę myje mi brudne dłonie. Zmontowaliśmy nawet filmik jak mydlnica potrafi się pienić :-)
Później pobrudziłam sobie nawet rękę smarem, żeby sprawdzić czy mydlnica się sprawdzi. Tego nie ma na filmiku, ale roślina to zmyła, wystarczyło szorować się jak gąbką i gotowe. Po umyciu skóra jest gładka i przyjemna w dotyku.
Gotowałam przez 10 minut rozdrobnione korzenie w wodzie, żeby później powstały roztwór wlać do miski z wodą i wyprać brudne spodenki. Rozdrobnione znaczy tu zmiażdżone młotkiem. Spodenki służyły mi do chodzenia po dworze więc było na nich wszystkiego po trochu. Niestety mydlnica sobie z tym nie poradziła, zabrudzenia sprała jedynie częściowo. Woda pieniła się nieznacznie i to jeszcze dopiero po energicznym jej mieszaniu. Może coś źle zrobiłam, nie wiem. Fajnie by było gdyby ktoś bardziej obeznany w temacie prania w mydlnicy mnie poprawił :-).
Gotowałam przez 10 minut rozdrobnione korzenie w wodzie, żeby później powstały roztwór wlać do miski z wodą i wyprać brudne spodenki. Rozdrobnione znaczy tu zmiażdżone młotkiem. Spodenki służyły mi do chodzenia po dworze więc było na nich wszystkiego po trochu. Niestety mydlnica sobie z tym nie poradziła, zabrudzenia sprała jedynie częściowo. Woda pieniła się nieznacznie i to jeszcze dopiero po energicznym jej mieszaniu. Może coś źle zrobiłam, nie wiem. Fajnie by było gdyby ktoś bardziej obeznany w temacie prania w mydlnicy mnie poprawił :-).
Dla odmiany spróbowałam wyprać koszulkę nie wywarem z korzenia a właśnie zieleniną. Włożyłam do małego bawełnianego woreczka trochę liści i łodyg mydlnicy i zaczęłam prać w ciepłej wodzie. Koszulkę wcześniej ubabrałam ketchupem i wodą z marynowanych buraczków. Paprochy zasychały całą noc.
Woda zrobiła się zielona, plama z buraczków zeszła całkowicie a z ketchupu niecałkiem bo jest lekko, ale naprawdę lekko widoczna, na zdjęciu tego nie widać. Koszulka nabrała nieznacznie blado-beżowego koloru. Gdyby była prana w wywarze z korzeni prawdopodobnie pozostała by biała.
Nie sprawdziłam działania tej rośliny na brudnych naczyniach. Przyjdzie na to czas. Sądzę jednak, że się sprawdzi skoro kiedyś używano jej zamiast płynu do naczyń. Byłaby to świetna alternatywa dla osób, które muszą myć w gumowych rękawiczkach bo np. łamią im się paznokcie albo skóra pod wpływem płynu jest sucha i szorstka.
Jeśli ktoś będzie kiedyś brudny w lesie wystarczy nazbierać kilka garści ziela mydlnicy, rozebrać się i czekać na deszcz.
Można sprawdzić jeszcze wiele zastosowań mydlnicy, np. jej działanie właśnie w myciu garnków, na włosy, na twarz czy na problemy gardłowo oskrzelowe. Należy też pamiętać, że jest ona ponoć trująca w większych dawkach, nie jedzą jej nawet zwierzęta...dla nich pewnie smakuje jak mydło a może nawet pieni się w pysku.
To by było na tyle
Korzeni nie można gotować a utrzymywać w stanie prawie-wrzenia przez wymagany czas, bo gotowane pienią się znacznie słabiej i prawdopodobnie mają słabsze właściwości myjące.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, bardzo cenna rada :-). Następnym razem jak dorwę jakieś korzenie mydlnicy spróbuję "przyrządzić" ją według tej wskazówki. Ja korzenie gotowałam, woda bulgotała jak szalona :-) pewnie dlatego efekt był niesatysfakcjonujący.
OdpowiedzUsuńElżbieta Zielińska radzi w ogóle nie gotować mydlnicy a jedynie namoczyć korzenie przez kilka godzin i taki kilkugodzinny "zimny nastój" dodać na koniec do wcześniej przygotowanej cytrynowo-ziołowej mieszanki, również uprzednio wystudzonej.
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie. Na pewno poszukam jeszcze co radzi Elżbieta Zielińska :-).
OdpowiedzUsuńHej ola mogę użyć Twoich zdjęć do pracy inżynierskiej;):??
OdpowiedzUsuńCześć. Tak, możesz. Powodzenia :-)
Usuń