DLACZEGO WITARIANIZM?
W poście tym chciałam krótko opisać dlaczego przeszliśmy na surowe jedzenie, tak sobie pomyślałam, że może to kogoś interesować ;-).
W zasadzie był to pomysł Seweryna choć nie ukrywam, że zawsze marzyło mi się długie i zdrowe życie, zdrowe zęby no i oczywiście wieczna młodość :-). Nie ma innej drogi jak zmiana diety. Jeśli
chcesz zdrowo i długo żyć prędzej czy później będziesz musiał zmienić nawyki żywieniowe bo jesteś tym co jesz. Nie ma innej drogi, żadne kremy, tabletki, kuracje, krótkotrwałe diety, sporty, spa, sauny, operacje
plastyczne, nic naprawdę nic Ci nie pomoże.
Było nam trochę łatwiej przechodząc wszystkie etapy poczynając od wegetarianizmu, weganizmu, menu bez konserwantów, dietę bezglutenową aż po wyeliminowanie potraw gotowanych i smażonych.
To nie znaczy oczywiście, że każdy wegetarianin stanie się kiedyś witarianinem tak jak człowiek pijący piwo nie zostanie alkoholikiem. My też nie mamy zamiaru odżywiać się słońcem :-), następnego
etapu po prostu już nie będzie. Można powiedzieć, że znaleźliśmy ten najlepszy punkt w życiu jeśli chodzi o odżywianie. Trwało to 4 lata.
Tak naprawdę z niczego nie rezygnowaliśmy w sensie katuszy: jak ja mam ochotę na ser z patelni, ale nie mogę bo nie jem smażonego, oj jo joj! Jak mi źle itd.
Po prostu świadomość tego, że taki pokarm nie przynosi kompletnie żadnego pożytku a jedynie szkodzi zawsze była jakoś bardziej przekonująca i pokusa znikała. Nie potrafię tego dokładnie opisać,
trzeba to przejść i poczuć na własnej skórze, trzeba to zrozumieć samemu. Należy zrozumieć przede wszystkim, że to co nas kusi to jedynie smak, zapach i nic więcej. Nie zjesz przecież nie przyprawionego surowego
mięsa albo niewypieczonego chleba. Nasze obecne potrawy nie pachną tak intensywnie jak produkty parujące na piecu. Wiadomo, że czosnek, pomarańcza czy kapusta kiszona mają zapach mocniejszy, ale nie krzyczy on “zjedz
mnie natychmiast!!!”.
Za surowym jedzeniem przemawia oczywiście fakt, że podczas gotowania i smażenia tracę większość zdrowotnych składników odżywczych, podczas smażenie dodatkowo jedzenie nabiera szkodliwych właściwości.
Gotowane i smażone dłużej się trawi. Organizm potrzebuje zużyć dużo więcej enzymów na rozłożenie i strawienie posiłku a niestety nie jest w stanie rozłożyć go w całości więc to co nie zostało
strawione przesuwa się dalej w jelita gdzie gnije, fermentuje, osiada na ściankach, jest wydalane.
Po co mam więc katować moje ciało skoro mogę dać mu pokarm żywy, który jest szybko trawiony, moje ciało się nie męczy, bierze z jedzenia to co najlepsze a resztę wydala. Organizm ludzki to taka duża
sokowirówka :-). Potrawy powinny być jak najmniej złożone, chodzi o to, żeby do sałatki nie wrzucać wszystkiego co popadnie. Owoce są szybciej trawione niż warzywa. Muszę dodać, że jelita muszą
być oczyszczone, szczelne a życie pozbawione stresu :-).
Jak sprawdzić szczelność jelit jeszcze napiszę. Będzie też post o kokosie, kiełkach, awokado, o tym, że należy jeść tylko dojrzałe owoce i w ogóle mam dużo tematów, które chciałabym poruszyć
a nie mam teraz ani czasu ani internetu :-). Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Przepraszam też za nieskładność i niedociągnięcia tego posta :-).
CO JEMY?
Wypisałam poniżej, ale jest tyle warzyw i owoców sezonowych i taka różnorodność, że nie jestem w stanie podać wszystkiego.
Kokos, awokado, kiełki (soczewica, ciecierzyca, konopie, proso, gryka), orzechy nieprzetworzone (włoskie, laskowe, nerkowca, ziemne odpadają albo tylko w małych ilościach i surowe), nasiona (słonecznik,
mak, siemię lniane, ostropest, pestki dyni), owoce (głównie jabłka, banany, gruszki, cytryny, grejpfrut) owoce suszone (daktyle, figi, rodzynki, morele, śliwki- wszystkie niesiarkowane), karob, miód, kakao (najlepiej
surowe, to co ja na razie piję to jedynie proszek kakaowy, na dodatek prażony, bo nie stać mnie na oryginał :-)), kiszonki (kapusta, ogórki, buraki), warzywa, surowe pieczarki, suszone grzyby, brokuł, kalafior, marchewki, seler, rzodkiew,
szpinak, por, czosnek, cebula, sałata, kapusta czerwona i biała, różne korzeniowe np. pietruszka korzeniowa i naciowa, bataty, buraki; koperek, papryki przeróżne, dynie, cukinie, kalarepy, ogórki i pomidory ( w zimie
rzadko), i wszystkie inne dostępne warzywa; dzikie rośliny np. pokrzywa, podbiał, mlecz, młode listki brzozowe, ostrożeń warzywny, gwiazdnica, czosnek niedźwiedzi, szczaw i co tam się jeszcze znajdzie, przyprawy: ocet
jabłkowy, sól morska, tymianek, majeranek, kminek, papryka, bazylia, cynamon, curry (wszystko bez glutaminianu sodu) oleje tłoczone na zimno (na razie nie używamy bo są drogie); suszone herbaty: pokrzywy, dzikiego bzu,
dziewanny, krwawnika i wiele innych.
Można przyrządzać również przeróżne suszone chlebki, tego typu (suszone w temperaturze do 42 stopnie):
Są naprawdę smaczne, wariacji jest sporo. Niektóre smakują jak pizza, do tego można przygotować pyszny surowy dip i już mamy przekąskę na podwieczorek albo spotkanie ze znajomymi zamiast chipsów.
Wiadomo, że przygotowanie takich przekąsek zajmuje więcej czasu niż wyskok do sklepu po paluszki, ale jeśli robi się coś od serca to przecież czas przestaje istnieć ;-).
Przykład obiadu:
Sałata lodowa + kiełki soczewicy + dużo pora + podłużna czerwona papryka. Sos: dużo szpinaku + namoczony wcześniej słonecznik + dużo pietruszki + 1-2 ząbki czosnku + ocet jabłkowy lub cytryna + sól
+ woda. Dogryzaliśmy pomidorem i cebulą. Można doprawić.
Taka miseczka na obiad nam wystarcza, żeby jednak posiłek był syty trzeba bardzo długo żuć, do tego ówcześni ludzie nie są przyzwyczajeni. Nie tłumacz się brakiem czasu, my też go często nie mamy,
musisz go po prostu wygospodarować tak jak na robienie kupy, oglądanie serialu czy czytanie książki. Taką porcję mogę jeść nawet godzinę, spokojnie, bez pośpiechu, dobrze przeżuta sałatka zaczyna trawić się
już w jamie ustnej (uczy się o tym już w podstawówce) przez to po zjedzeniu całości czuję się najedzona. Posiłki powinno się celebrować a nie pochłaniać. Kiedy widzę ludzi usiłujących zjeść gorącą zupę
w pośpiechu a potem drugie danie jest to już dla mnie obraz co najmniej dziwny i głupi. Siedzą nad talerzem męcząc się, nie mając kompletnie żadnej przyjemności z jedzenia ani wiedzy, że to tylko głupia tradycja.
“Lubię” sobie czasem przypominać jak to kiedyś było - w sensie zmian, które u mnie nastąpiły. Jadłam gorące zupy i inne posiłki, jedzenie znikało momentalnie z talerza, kiedy byłam zdenerwowana jadłam naprawdę
szybko i dużo. Wszystko jest najlepsze i najzdrowsze w temperaturze pokojowej, nie bój się, nie będzie Ci zimno! Potrawy zamrożone np. lody sprzyjają rozwojowi grzybów. Podobnie jest z potrawami zbyt zimnymi, najlepiej
wyjąć je wcześniej z lodówki. Poza tym organizm musi zużyć dużo więcej energii na strawienie czegoś takiego.
W przyszłości zamierzam korzystać jedynie z roślin tylko naszej strefy klimatycznej, na dzień dzisiejszy jednak za bardzo jestem przywiązana do smaku i niesamowitych właściwości kokosu i awokado, żeby
całkowicie z nich rezygnować. Uwielbiam też banany, daktyle i figi. Powinniśmy jednak docenić nasze krajowe owoce: jabłka, gruszki, śliwki, borówki, maliny, truskawki, brzoskwinie, czereśnie, wiśnie, agrest, jeżyny,
porzeczki, pigwy, owoce głogu, dzikiej róży, winogrona rosnące w Polsce itd. Co prawda w zimie trudno o większość tych owoców, ale dobrze jest nasycić się nimi w okresie letnim bądź wysuszyć je.
Wiele sałatek i surówek w naszym surowym życiu wygląda podobnie, zawiera podobne składniki a jednak bardzo się różni i nie ma drugiej takiej samej. Przykłady:
Z KAPUSTY KISZONEJ I SZPINAKU
Podstawa: kapusta kiszona + tarty drobno seler + dużo cebuli.
Sos: zblendować: dużo liści szpinaku + dość gruby pęczek natki pietruszki + woda + 3-4 pieczarki, mielone siemię lniane i słonecznik. Dogryzaliśmy czosnek, dodaliśmy jeszcze trochę soli i przypraw.
Z KALAFIORA I KIEŁEK
Podstawa: pokrojony drobno kalafior + kiełki gryki.
Sos: zmiksowany szpinak (dużo) + 3 pieczarki + 2 ząbki czosnku + ocet jabłkowy + sól.
PODSTAWOWE NARZĘDZIA W NASZEJ KUCHNI
· blender (boskie narzędzie dla ludzi pracujących. Pozwala na zamknięcie w słoiku ogromnej ilości witamin
i energii z warzyw i owoców, które ciężko byłoby schrupać podczas krótkich przerw)
· tarka, gliniana makutra
· maszynka do mielenia nasion (maku)
· mamy też maszynkę do mielenia mięsa przez którą przepuszczaliśmy wszystkie warzywa, ale raczej będziemy
rzadko z niej korzystać.
· noże
· miski i miseczki
· szklanki
· słoje na kiełki
· łyżki, pałeczki, praska do czosnku i takie tam inne drobne.
...i to w zasadzie wszystko :-). Nie używamy garnków, nie myjemy otłuszczonych patelni, nie używamy pieca poza gotowaniem wody w czajniku (na razie gotujemy, gdybyśmy mieli studnię nie było by i tego),
nie używamy mikrofalówki czy piekarnika, nie używamy płynu do naczyń.
Na razie nie będę rozwodziła się więcej na temat surowego życia, niedługo podam więcej informacji i odnośniki do ciekawych stron. Obecnie mam utrudniony dostęp do internetu więc tylko takie krótkie
wprowadzenie :-). Poza tym, jak już wspominałam, za krótko jesteśmy na surowym, żeby każdemu to polecać. Stopniowo będę pisała więcej i więcej :-). Na razie jestem zadowolona.
Do następnego posta ;-)
Bardzo ciekawy post. Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńSuper, ja też czekam :)
OdpowiedzUsuńWytrwałości i uciechy na nowej drodze życia!
OdpowiedzUsuńBardzo zazdroszczę dojrzałości w kuchni. Czytaliśmy kiedyś, że witarianom po 2-3 latach zanikają niektóre płynu ustrojowe do przenoszenia bakterii i wirusów, bo już ich nie ma. Wiem też, ze to bardzo odmładzająca kuchnia, nie tylko piekielnie zdrowa. Czekamy na dalsze relacje, zwłaszcza obserwacje ze zmian w organizmie. Powdzenia.
Dziękuję za te życzenia :-). Postaram się zamieszczać jak najwięcej informacji z naszych doświadczeń i obserwacji choć i bez tego jestem pewna, że witarianiz to jedyny sposób na długowieczność :-). Myślę, że za 200 lat będziemy tego przykładem ;-)
Usuńkochani jak jecie pigwe?
OdpowiedzUsuńNa diecie witariańskiej zwyczajnie nie jadłam pigwy :)
Usuń