niedziela, 23 czerwca 2013

Słów kilka o pryzmach, ściółkowaniu i uprawie współrzędnej - permakultura.


To będzie długi post z wieloma zdjęciami, to dla tych, którzy lubią oglądać obrazki :-).
Dawno nie pisałam nic o uprawie, więc dziś wyleję wszystko co wiem, co zaobserwowałam, co wprowadziłam w życie. Oczywiście nie jestem żadnym ekspertem, po prostu opisuję to co udało nam się wspólnie stworzyć

Ostatnio wiele myślałam nad urządzeniem ogrodu w taki sposób aby był on funkcjonalny, samoobsługowy i dobrze zabezpieczony przed szkodnikami i anomaliami pogodowymi.
Musiałam odpowiedzieć sobie na kilka pytań.


Jak chronić rośliny przed gradem, przymrozkiem i silnymi burzami?

Ostatnimi czasy pogoda jest przeróżna. Czy tak będzie już zawsze i jeszcze gorzej czy może się to wszystko ureguluje? Nie wierzę naukowcom i meteorologom wcale. A to z tego względu, że nasze niebo jest od jakiegoś czasu bardzo intensywnie opryskiwane. Nie wiem co to jest choć oglądałam kilka dokumentów na ten temat, nie wiem czy ma to nam szkodzić czy pomagać, wiem natomiast, że samoloty robią wielkie mgliste zawiesiny na niebie. Obserwujemy to już prawie trzy lata. Nie podoba nam się to wcale ponieważ często  niebo jest tak niewyraźne jakbyśmy żyli pod kloszem albo jakimś tunelem foliowym. Pogoda prawdopodobnie zależna jest właśnie od tych oprysków, nie wiem jednak w jakim stopniu. Mamy potężne nawałnice, długie deszcze, okresy suszy, grad wielkości kurzych jaj. Bardziej od ludzi cierpią z tego powodu rośliny, a jeśli nie będzie roślin nie będzie i ludzi.


 Poniżej zdjęcie z 2011 roku:

To nie są naturalne chmury, nie są to też żadne smugi kondensacyjne, które ponoć samoloty zostawiają na pewnych wysokościach. Wiem to, bo nie raz widziałam jak samolot leci puszczając smugę, nagle przestaje i po chwili znowu wypuszcza biały pas. Obserwowałam nie raz jak smugi po niektórych samolotach znikają a po innych pozostają i rozciągają się po całym niebie. Często wiatr przywiewa już taką "watę" z innych opryskiwanych regionów. I niech ktoś podpina to sobie pod "teorie spiskowe", ja mam oczy i widzę, że coś jest nie tak.

Wracając do pogody. Aby grządką takie anomalia nie wyrządziły krzywdy najlepiej otoczyć je krzakami. Chodzi o naturalne żywopłoty np. dziki bez, głód, jarzębina, jeżyny, dzikie róże, agresty, porzeczki itd. Za nimi mogą rosnąć wysokie drzewa, które będą "amortyzowały" wiatr. Najlepiej pryzmy podzielić sobie na kilka grup, np. w jednej grupie 3 pryzmy otoczone żywopłotem, w drugiej grupie znowu kilka pryzm otoczonych żywopłotem itd. Opcji jest dość sporo.

Jeśli planujemy tworzyć ogród warzywny w szczerym polu najpierw zastanówmy się właśnie nad naturalnymi barierami, które w przyszłości zapobiegną pogodowym nieszczęściom.
Odczuły to na sobie moje warzywa w folii. Tunel foliowy stoi w wydmuchowisku, z jednej strony łąka, nie ma drzew ani żadnych krzewów. Rok temu przymrozek przyszedł 18 maja, tak się złożyło, że miałam wysadzone już pomidory. Moje sadzonki zmarzły, natomiast rośliny sąsiadki, której szklarnia jest z każdej strony osłonięta nie odczuły na sobie mrozu, podobnie było z roślinami mojego wujka. 


Jak zachować wilgoć w grządkach?

Zbudować pryzmy. Ściółkowane pryzmy naprawdę długo utrzymują wilgoć w glebie a to dzięki drewnu, które nieustanie rozkłada się w ich wnętrzach, darnie i siano skutecznie chronią glebę przed wysychaniem. Dodatkowo można wysiać rośliny okrywowe, np. koniczynę czy rzeżuchę. 


Jak uniknąć powodzi?

Może to głupie pytanie, właściwie skierowane niewiadomo dla kogo, ale...jednostka naprawdę sporo potrafi. Jednostka potrafi zaorać kilkadziesiąt hektarów i stworzyć pustynię, która daje pole do popisu potężnym wichurom i wodzie, która nie chce wchłaniać się w zbitą, wyschniętą, zniszczoną ziemię.

Poniżej zdjęcia zielonych pustyni.



 Nie trzeba chyba tłumaczyć dlaczego takie pola są często zalewane, niszczą je silne wiatry i ulewy. Dla mnie to straszne co zrobiliśmy z urodzajną ziemią. Takie z roku na rok uprawiane, i orane pola, trzeba nawozić bo inaczej nic już tam nie wyrośnie. To straszne ile tysięcy hektarów się marnuje. Są miejsca gdzie poza polami nie widać nic, to tak jakby siedzieć nad morzem, nie ma ani drzewa, ani żadnego zabudowania, kompletnie nic tylko potężne pole zmieniające kolor zależnie od pór roku. Żyje w nich kilka gatunków zwierząt i więcej nic. To nie jest normalne.


Ślimaki

Chciałam poruszyć tutaj również ten śliski temat :-).  Owszem, ślimaków jest dużo, jest ich tyle, że codziennie mobilizuję się, żeby przed zachodem słońca, kiedy nie jest jeszcze ciemno, wybrać się na łąkę a potem na pryzmy przy domu i powybierać je, jak mi się zawsze zdaje, wszystkie.

Kilka sposobów na zmniejszenie iliści ślimaków (bez chemii):

- mamy mnóstwo chwastów co stanowi przeszkodę większą dla takiego ślimaka niż skoszona trawa. Poza tym zapach tych roślin "ogłupia" ślimaki i mogą zmienić kierunek marszu :-)
- stosujemy uprawę współrzędną, to również myli ślimaki, niektóre gatunki przyciągają a niektóre odstraszają je
- mamy mnóstwo miejsc zacienionych i wilgotnych ponieważ wilgoć jest potrzebna. W takich miejscach owszem, ślimaki i są, ale zawsze mogę tam zajrzeć i je wyrzucić. Takie miejsca są również dobrym schronieniem dla innych zwierząt
- stworzyliśmy warunki przyjazne owadom, gadom, ssakom i ptakom. Odwiedzają nas jeże, żaby, zaskrońce, bażanty, kaczki krzyżówki, masa ptaków i owadów. Oznacza to równowagę.
- zbieram ślimaki codziennie wieczorem i będę to robiła do momentu kiedy warzywa osiągną taką wielkość, że ślimaki nie będą im groziły.

Co prawda ślimaki dużo wyjadły i w tym roku, szczególnie posmakowały im małe, kiełkujące słoneczniki i dynie, ale dajemy sobie z nimi radę. Dość skuteczne jest wysypanie piasku i popiołu (o ile nie pada), zauważyłam też, że koło melisy nie ma ani jednego ślimaka.

Taka uprawa i wszystkie te metody nie są oczywiście jak tabletka przeciwbólowa, która działa natychmiastowo. W naturze na wszystko potrzeba czasu, aby taki mikroklimat stworzyć potrzeba co najmniej trzech lat. Nawet u nas to wszystko nie działa całkiem tak jak powinno. Zawsze jeszcze są sąsiedzi, którzy koszą trawę, opryskują pola, wycinają drzewa, sadzą same iglaki itd.


Uprawa współrzędna

Polega ona na tym, że sadzimy wszystko ze wszystkim. Każda roślina wydziela charakterystyczne dla niej substancje, które w odpowiedni sposób reagują na siebie. Tak więc ja w dużym  stopniu kierowałam się takimi kryteriami, nie wszystko jednak udało mi się sprawdzić i nie wiem czy wszystkie te rośliny mają zgodnych sąsiadów.
Poniżej na zdjęciach widać, że rośnie obok siebie wiele rodzajów roślin, np. fasola tyczna, kapusta, kminek, nagietki, dynie, rzeżucha, słoneczniki, cukinie, pomidory, nasturcje itd.


Uprawa w ogrodzie za domem

Pryzmy za domem budowaliśmy stopniowo już od listopada 2012 roku. Naznosiliśmy gałęzi i połamanych konarów, nazbieraliśmy siana, resztki organiczne wyrzucałam na pryzmy zamiast na kompostownik, do tego dosypaliśmy trochę kompostu, na wiosnę obłożyliśmy pryzmy darniami i oto są. Na zdjęciu widać jedynie trawę, ale są w niej warzywa :-). Jest to moim zdaniem jedyne sensowne rozwiązanie na tak piaszczystej ziemi, która akurat tam jest. Zresztą rejon, w którym mieszkamy ma wymowną nazwę "piaski" więc nie trzeba wiele tłumaczyć jaka jest jakoś gleby.




Uprawa współrzędna na tych pryzmach wygląda tak (być może za ciasno, ale się okaże):

 Powyżej kapusty, nagietki i dynia.


 Tutaj nagietki, nasturcja, pomidor.


 Nie ogałacam ziemi z "chwastów", po prostu chodzę między pryzmami i jeśli uważam, że jakaś roślina jest zbyt ekspansywna wyrywam ją, oczywiście coś zostawiam. Tutaj widać jak pięknie wysiał się u nas dziurawiec. W tle kapusta i dynia. 


 Fasola tyczna "piękny jaś", mięta pieprzowa, dynia, gdzieś tam nasturcja, rzeżucha, nagietki.

Poniżej podobnie.

 Na pryzmy wysiałam rzeżuchę, jak się okazuje przyjęła się świetnie, jest znakomitym dodatkiem do sałatek a na dodatek chroni glebę przed utratą wilgoci. 





Uprawa warzyw w tunelu foliowym

W tunelu foliowym również staram się o zachowanie jak najlepszego klimatu i równowagi. Wiadomo, tam warunki nigdy nie będą idealne ponieważ jest to powierzchnia zamknięta, a więc kiedy świeci słońce temperatura dochodzi do 50 stopni, deszcz także nie pada jak na dworze.
Przede wszystkim dbam o to aby nigdzie nie było gołej ziemi. Każdy skrawek musi być przykryty. Miejscami jest to siano, ale funkcję zachowania wilgoci lepiej spełniają rośliny więc jest dużo powoli kwitnącej już sałaty, trochę rzeżuchy, trochę trawy i innych "chwastów", są nagietki, szałwia itd. W przyszłym roku muszę bardziej zadbać o to, żeby było więcej warzyw między tymi właściwymi czyli pomidorami.





Najbardziej jednak zachwycam się tym co dzieje się na łące

Ktoś powie, że właściwie niewiele się tam dzieje, ale ten skrawek ziemi jest dla nas prawdziwą ostoją i takim małym schronieniem, możemy tam eksperymentować ile chcemy bo jest to na tyle daleko od domu, że nie musimy odpowiadać na mnóstwo niepotrzebnych pytań i ignorować ciekawskich spojrzeń.

Wklejam krótkie filmiki, które pokazują jak wyglądają w tym roku nasze pryzmy na łące. Jest dopiero koniec czerwca więc najbardziej widoczne są tam ziemniaki, gdzieniegdzie fasola próbuje piąć się po tyczkach. Groch i niektóre dynie zostały poturbowane przez niedawno padający grad.



Uprawa współrzędna wygląda tak, że wysadziłam warzywa dobrze wpływające na siebie albo znoszące swoje towarzystwo, np. kukurydza obok fasoli tycznej, problem w tym, że kukurydza miała być wysadzona wcześniej bo teraz nie nadąża za fasolą. Ponoć nie sadzi się dyni obok ziemniaków...u nas miejscami są. Zostawiłam dużo polnych kwiatów: żywokost, dziewanna, krwawnik, tarczyca itd.


Fasola tyczna między "chwastami" i nagietkami


Przytulia błotna (tak mi się przynajmniej zdaje)


Zaczęliśmy tworzyć przeróżne zakątki jako schronienie dla zwierząt. Te kamienie mają służyć jako kryjówka dla jaszczurek czy pająków. Na kamieniach chętnie wygrzewają się nie tylko jaszczurki, ale również żaby.


Kwitnie lilia wodna


Seweryn zbudował domek dla jeży :-) i nie tylko


A to ziemniaki wysadzone między trzciną. Wczesną wiosną, kiedy nie wiedziałam gdzie umieścić sadzeniaki po prostu zagrabiłam w kilka podłużnych kopek suche badyle po trzcinie i włożyłam w nie ziemniaki. Rezultat będzie pod koniec lata.


Kukurydza cukrowa i fasola


Kolejne schronienie


A tutaj naturalna podpora. Groch pnie się po niecierpku himalajskim (gruczołowaty)


Pomidor ma idealne warunki, bujna wysoka trawa chroni go przed wiatrem.

Dynie i krwawnik na pryzmie

Staw albo jakieś oczko wodne jest moim zdaniem konieczne przy pryzmach warzywnych. A to z tego względu, że żaby wychodzą sobie z wody i wyjadają przeróżne owady albo ślimaki między pryzmami albo na nich. Podobną funkcję pełnią ważki, zaskrońce i multum przeróżnych istnień, których większość ludzi nie zna albo w ogóle nie zauważa. Udało mi się nawet sfilmować zaskrońca, w pewnym momencie zjada chyba kijankę.





Jest oczywiście wiele rzeczy, które mi się nie udały. Głównie chodzi o cebulę, marchewkę i pietruszkę. Rośliny te wysiane w ogóle nie kiełkowały i to obojętnie czy przysypywałam je grubą czy cienką warstwą ściółki. Mam jeszcze problem z bulwami a dokładnie z wysiewaniem buraków, rzepy czy rzodkiewki. Rośliny te kiełkują, ale ich bulwy nie mają w czym rosnąć. Wiele muszę się jeszcze nauczyć mimo to mam nadzieję, że przedstawione wyżej informacje przydają się komuś o podobnych zainteresowaniach.


O tym jak nasz ogród ewoluował możecie przeczytać i zobaczyć tutaj:

http://ola1985.blogspot.com/2017/07/filmy-z-ogrodu-poczatek-lipca.html


http://ola1985.blogspot.com/2017/06/grzadki-przy-domu-i-groch.html


A pozmieniało się wiele. Wiadomo, że z czasem jeśli się przy czymś wytrwale trwa człowiek się uczy i zdobywa doświadczenie.

Kiedy przeglądam ten post po latach wiedzę jak to wszystko jeszcze wtedy raczkowało. 

;-)


2 komentarze: