poniedziałek, 6 maja 2013

Kosiarkowy trans


Wybaczcie, ale nie wytrzymałam. Naprawdę idiotyzm koszenia trawy jest dla mnie na tyle dobijający, że musiałam dać jakiś upust mojej złości i bezradności więc napisałam wiersz hehehe. Wszystko jedno jaki jest, trochę się wyżyłam. 
Dziś był pierwszy roboczy dzień po świętach majowych. Jak wyruszyli ze swoimi maszynami to aż ziemia drżała. Ogród był bajeczny, normalnie przecudny, żółty od mleczy, biały od stokrotek i rzeżuchy łąkowej, różowy-fioletowy od kurdybanka, wszędzie latało pełno pszczół przeróżnych i innych istnień, kwiaty zachęcały wszystkie owady do zapylania jabłoni, wiśni i brzoskwiń, a teraz...teraz jest tylko równa zielona trawa. 

GŁUPOTA I JESZCZE RAZ GŁUPOTA. W naszej wsi nie ma już ogrodów,  w których ktoś nie kosi trawy. Gdyby tak policzyć ile w całej Polsce jest domostw gdzie się kosi trawę razem z kwiatami, biedronkami, pająkami i innymi zwierzętami to mamy naprawdę sporo hektarów ziemi bezużytecznej, na której zniszczono życie. A potem się wszyscy dziwią, że nie ma pszczół, że nie ma owadów, że nie ma naturalnych wrogów niektórych gatunków, że to, że tamto, ojeju, jak się to mogło stać?...głupki.



Kosiarkowy trans

przyszła wiosna, razem z wiosną ptaków śpiew,
i choć pora to radosna mi się w żyłach ścina krew.
Kwitną kwiaty: babki, mlecze, kurdybanki 
niesłychane wydzielając aromaty,
tu biedronka, tu pajączek, znajdzie się i bączek,
wszystko pięknie i cudownie? ależ gdzie...
już ruszyli, już dorwali, po rękawie zakasali,
już paliwem napełnione są bukłaki ...w razie draki, gdyby brakło...
niecierpliwie już czekają na słoneczny dzień, i gdy tylko rosa zejdzie
mogą ruszyć wszystko żywe wyciąć w pień. 

Tak, to oni, narkomani, już ruszyli, odpalili, idą w kosiarkowy tan,
och, jak oni to kochają, taki trans, taki stan
wyrżną tylko te kolory, te robaczki, ziemne twory
by móc później usiąść, wytchnąć,
i z radością móc powiedzieć, że zmęczony, że go boli,
ale za to ogród czysty, nie ma mleczy i stokrotek, nie ma pszczół, motyli, ważek
...nie ma życia, monotonia, pustka, grill i ... nowy leżaczek.

Przyszedł Zachód, razem z nim niewidzialny wróg
opętał, otępił kompletnie polski lud,

w morzu reklam, w produktów bezmiarze, 
w ocenie promocji cenowych,
zatonęła logika polskiego człowieka
wróg to skuteczniejszy niż sama bezpieka.

Wracając do koszenia, bo rzecz to nader ważna, pytam się:

A ty młody po co kosisz? 
Ojciec kazał to się kosi, żeby nie było konfliktów
...w sumie nie chcę, po co mi to,
 ale tata będzie zły,
 niezadowolona mama,
 babcia zrzędzi już od rana...

A ty stary po co kosisz? 
Jak to po co? 
Taki trawnik nie skoszony świadczy o tym kto tu mieszka. 
Kto ma nie skoszone- nierób, leń, a po za tym, co mam robić cały dzień?
Po sąsiedzku już skosili to nie dobrze, bo mnie uprzedzili.

A ty? Polaku za grosze po dziesięć godzin walczący?
Czemu kosisz?
No ja koszę bo tak trzeba, 
w reklamówkach ja widziałem, że skoszone musi być,
dziś w markecie jest promocja, na kosiarkę spalinową, 
co mi tam, tę wyrzucę, kupię nową,
przecież robię to mnie stać, z życia trza garściami brać. 

I tak koszą, koszą głupki, 
czy jest mały, czy dojrzały brrrrr, wrrrr, brrr, wrrrr
w kosiarkowy wpada trans, 
nie ma świata dookoła, 
nie ma nic, 
żona woła, 
nic nie słyszę, przecież koszę,
tylko warkot, trawa, ja
wpadam w trans.

często razem, w jeden rytm, 
gdy się komuś trawa skończy zastępuje go następny, 
żeby przerw nie było zbędnych,
no bo przecież jest to wieś pełna wiejskich szumów, dźwięków...

mam serdecznie dość kosiarkowych jęków!!!

Koniec



3 komentarze:

  1. podpisuje się oba rękami pod ten idiotyzm..

    OdpowiedzUsuń
  2. W miastach to samo, albo jeszcze gorzej - wczoraj okna nie mogłem otworzyć bo wjechali takimi czołgami do koszenia.
    No ale co można na to poradzić ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jest to niesamowicie drażniące. Więcej szkody niż pożytku, ale jak widać większość tego nie rozumie, gdzie! oni się nawet nad tym nie zastanawiają bo wszystko wykonują według przyjętych schematów. Być może rozwieszanie plakatów o szkodliwości koszenia by coś dało :-). Jednak najlepszym sposobem (chodzi o ludzi posiadających swój kawałek ziemi) byłoby po prostu dawanie przykładu i nie koszenie. Na wsi jednak ciężko o taki przykład.
    Życzę stalowych nerwów i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń