Przechodząc na wegetarianizm nie myślałam jakich potraw będzie mi brakowało a jakich nie ponieważ gotowanie nie było wówczas moją mocną stroną. Jedyne co umiałam robić w zawrotnym tempie to czisburgery, tortille, big maki, wieś maki, smażyć nagetsy i frytki w głębokim oleju, wszystko to czego nauczył mnie w punktach szanowny mc donald's :).
Dopiero kiedy życie skłoniło mnie to przygotowania czegoś więcej w kuchni niż gotowane ziemniaki przypomniałam sobie o fasolce, grochówce i bigosie. Przygotowanie parę lat temu takich potraw w wersji wege było dla mnie nieosiągalnym, kosmicznym wyczynem. Okazuje się jednak, że to wszystko banalnie proste i można eksperymentować na milion sposobów szukając idealnego smaku.
Właściwie już samo zmieszanie fasoli z przecierem pomidorowym, przesmażoną cebulką, kminkiem i majerankiem smakuje jak fasolka po bretońsku, ale ja wolę bogatszą wersję tej biedniejszej :). Danie takie nie należy do najdroższych a zawsze można zwiększyć jego ilość dodając wody i ziemniaków. W sumie można jeść cały tydzień, w piątek już będzie sama woda o smaku pomidorowym :).
Fasolkę gotuję za każdym razem inaczej :). Zawsze robię ją "na oko". Tym razem jednak postanowiłam posiedzieć w kuchni dłużej niż zwykle, zmierzyć proporcje (co też jakoś dziwnie wyszło :)), pstryknąć zdjęcie i podzielić się jedną z wersji fasolki po bretońsku. Wersja ta to najlepsza jaka mi kiedykolwiek wyszła, gęsta bo nie przesadziłam z wodą, pikantna bo taką lubimy...pyszna :).
A było to tak (składniki w tekście):
Etap 1.
Fasolę (u mnie po zważeniu było to 425 g fasoli białej "jaś) zalewam wodą; po 1-2 godzinach wylewam ją. Na fasolki sypię kminek i ponownie zalewam wodą (wody musi być oczywiście dużo więcej niż fasoli). Najlepiej kiedy moczy się dłużej niż 12 godzin.
Następnego dnia gotuję fasolę w tej samej wodzie, w której stała tyle godzin. Gotuje się zazwyczaj 1-1,5 h. Pod koniec gotowania dodaję sól.
Tak wygląda fasola po ugotowaniu:
Etap 2.
Kiedy fasola się gotuje przygotowuję sos-zagęstnik. Będę potrzebowała do tego na początek:
1 marchewkę
trochę selera
kilka ziemniaków
Biorę litrowy garnek, marchewkę i seler kroję wzdłuż, zalewam 0,5 litra wody. Po 15 min gotowania dosypuję ziemniaki pokrojone w kostkę:
Gotuję aż ziemniaki zmiękną. Zostanie mi wywar, który mogę użyć do fasolki, ale stwierdzam, że zupa i tak będzie miała smak więc wywar przyda się np. do żurku, kiedy fasola się skończy i trzeba będzie myśleć nad innym daniem :).
Po ugotowaniu warzywa cedzę przez sitko. Większą część ziemniaków odkładam, dorzucę je potem do fasoli. Teraz będę miksowała sos z:
marchewki,
selera,
odrobiny ziemniaków,
dość sporej ilości majeranku,
przecieru pomidorowego (190 g),
dwóch pokrojonych w kostkę pomidorów (kiedyś używałam pomidorów z puszki, ale zniechęcił mnie bisfenol),
soli i odrobiny pieprzu:
Etap 3.
W dużym garnku szklę pod przykryciem na rzepakowym oleju pokrojoną w kostkę cebulę, dokładnie 4 średnie sztuki. Solę ją. Kiedy będzie na moje oko ok :) wlewam przygotowany wcześniej sos, wsypuję ziemniaki, które zostawiłam po gotowaniu, no i oczywiście fasolę razem z wodą, w której się gotowała. Dodaję jeszcze kminek, sól, i obowiązkowo łyżkę ostrej papryki. Jeśli będzie za gęste dolewam wody uważając, żeby nie przelać. Gotuję jeszcze chwilę. Po odstawieniu z ognia, kiedy zupa lekko przestygnie dodaję przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku, wedle gustu.
Fasola koniecznie musi przeleżeć przynajmniej te 5 godzin.
Smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz