wtorek, 29 maja 2012

...działkowe perypetie 2012...

W tym roku postanowiliśmy "zaszaleć" jeśli chodzi o uprawę warzyw. Trochę zaczerpnęliśmy z Fukuoki trochę z Holzera. Nasze grządki wyglądają teraz zdecydowanie inaczej.
Rok temu działka nie była okryta żadnym sianem ani słomą, nawet wyrwane chwasty wyrzucaliśmy na kompost. Jak się okazuje był to olbrzymi błąd. W tym roku ziemię okryliśmy dużą ilością siana, chroni to przede wszystkim przed niepotrzebnym wysychaniem i utrzymuje dłużej wilgoć podłoża. Dodatkowym atutem jest rozkład siana co tworzy nawóz. Działki nie rozkopywaliśmy. Przed wysiewem nasion zlewałam podłoże wodą, wysypywałam nasiona, podlewałam, okładałam sianem i jeszcze raz porządnie podlewałam. Nie wiem jakie wyniki osiągniemy z wysiewu wprost do trawy. 

Tak w ogóle to doszliśmy do wniosku, że nasiona lepiej wysiewać jednak jesienią. Lepiej dostosowują się do warunków. Otaczające nas rośliny: trawa, kwiaty na łące, drzewa itd. rozwijają się właśnie w taki sposób. Wiosną i latem wszystko zakwita. Później tworzą się nasiona, które spadają na ziemię. Nasionka są "wbijane" w podłoże przez deszcze, rozwiewane po okolicy przez wiatr, przenoszone przez ptaki. Jesienią sucha trawa, podobnie jak suche liście tworzą ciepłe przykrycie do nasion znajdujących się w ziemi. Wiosną nasionko ma idealne warunki do wykiełkowania wystarczy tylko pierwszy cieplejszy deszcz i wszystko wzejdzie w swoim czasie....dlaczego by nie postępować w taki sam sposób z nasionami warzyw?

 Z każdym rokiem zauważam coraz więcej. Właściwie to w tym roku zaczęłam to wszystko w jakimś małym stopniu rozumieć. Natura poradzi sobie sama tylko nie kośmy trawników, nie wyrywajmy wszystkich chwastów, nie opryskujmy roślin!!! To niesamowite kiedy przechodząc po ogródku zauważa się jak wszystko jest skrupulatnie przemyślane, jak to wszystko ze sobą współgra. Różnicę można zauważyć chociażby zaraz po tym jak przestaniemy kosić trawę. Co się wtedy dzieje? Mamy przede wszystkim piękne kwiaty: stokrotki, mlecze, kwitnące babki, kurdybanka itd. Co za tym idzie mamy mnóstwo owadów m.in. biedronki, motyle, pszczoły, pająki. Pojawiają się nawet ptaki bo to wszystko jest tak ułożone. Sama idea koszenia trawy jest dla mnie głupia i świadczy o tępocie społeczeństwa. Ludzie są w stanie poświęcić swoje wolne sobotnie popołudnie na koszenie!!! Parodia? Cyrk? Zauważyliśmy to szczególnie na ostatnim sobotnim spacerze. Piękne słoneczne popołudnie, co mądrzejsi siedzą już przy grillu, pewnie skosili sobie w piątek, ale większość nie! gdzie tam odpoczynek?! Trawa! Trawa w ogrodzie! Jak to wygląda!...i jazda. Najbardziej rozśmieszył mnie widok pewnego pana. Dorosły facet walczący ciężką kosiarą. Nie mógł się dostać do trawy pod płotem, a teren nie był przystępny, stroma góreczka z małymi wybojami a nieco niżej rów, ale walczył dzielnie, żeby ani źdźbło spod płota nie wystawało. Ręce opadają. Strasznie mnie takie nonsensy denerwują. Mniejsza o to :-). Wracając do działki. Sama mogę zauważyć, które nasiona przetrwają zimę. W tym roku zaskoczyły mnie siewki sałaty. Rok temu niektóre sałaty były małe i szybko przerastały. Nie wyrywałam ich, poczekałam aż zakwitną. Nie zbierałam nawet ziaren i stąd tyle siewek w różnych miejscach. Podobnie było z rzodkiewką, nagietkiem, ogórecznikiem lekarskim. Nie wyrywam też wszystkich chwastów, zresztą dla mnie to nie są już chwasty. Zostawiłam w kilku miejscach bylicę piołun, dziewanny, pokrzywy, nawłoć. Niech sobie tam rosną. Będą dodatkowo albo przyciągały owady albo je odstraszały. Stosujemy również uprawę współrzędną. Liczę na to, że da to lepsze plony i odstraszy niektóre szkodniki. W zasadzie to najbardziej obawiam się ślimaków, które są plagą niemożliwą a nie mamy żadnej ropuchy ani jeża, ani kaczki, chyba żeby sprowadzić je na siłę i przypiąć na smycz :-). Rok temu naszą całą kapustę, oprócz ślimaków, oskubały też gąsienice bielinka kapustnika. Wywnioskowałam, że było zdecydowanie za mało ziół, za mało kwiatów i za mało innych warzyw między kapustami. Teraz między kapustą rośnie kolendra, nasturcja, seler, gdzieniegdzie pomidor, ogórek, szałwia, bazylia, pokrzywy, sałata, fasola. Ogólnie wszystkie grządki to taki artystyczny nieład. Jak dla mnie jest to nowe doświadczenie i już teraz mogę stwierdzić, że na pewno o niebo lepsze niż poprzedni sposób uprawy. Jest bardziej przytulnie, naturalnie, mamy więcej owadów i ptaków. Po prostu na działce jest życie, jest co obserwować. Bardzo wiele warzyw posiało się na kompoście. Po prostu pewnego dnia opróżniając kolejne wiaderko z odpadkami widzi się, że wschodzą słoneczniki, dynie, pomidory i papryki.

A tak wygląda wyrośnięta kwitnąca rzeżucha. Tego również dowiedziałam się dopiero teraz gdy zasiałam ją do ziemi:



W tym roku postanowiliśmy również zagospodarować łąkę niedaleko domu. Teren bardzo podmokły, w części drzewa głównie olsze. 0,25 hektara. Pewnego pięknego kwietniowego dnia stwierdziliśmy, że idziemy tam kopać staw. Doszliśmy do wniosku, że można zrobić też pryzmy na warzywa bo jest i drzewo w lesie, jest sucha zeszłoroczna trawa, jest ziemia z górnej warstwy kopanego stawu. No i takim sposobem jesteśmy właścicielami stawu, który sami stworzyliśmy własnymi rękoma. Problem jest jedynie z sarnami i ślimakami. Mam jednak nadzieję, że w niedługim czasie znajdziemy na nie jakiś sensowny sposób. Być może ścięte włosy pomogą.

Długie bezdeszczowe dni pozwoliły nam na swobodne kopanie stawu

Pryzmy, na których posadziłam warzywa. Część została już zjedzona pewnie przez każde zwierzę z osobna. Okolica wydaję się przyjemna, niestety niedaleko mamy oczyszczalnię ścieków, stację benzynową i główną drogę. Z tyłu zaczątek stawu.

Dla wielu ludzi (m.in. moja rodzina) człowiek jest dorosły i odpowiedzialny dopiero wtedy kiedy potrafi sam zapłacić za mieszkanie, za wodę, za prąd. Takiego kogoś od razu traktuje się inaczej, jest już przecież zaradny, potrafi pracować na czyjeś bogactwo i płacić za wszystko. Ja się jednak pytam w czym on tak naprawdę potrafi sobie poradzić. On po prostu idealnie dopasował się w istniejący system, który ludzie sobie sami stworzyli, jest kolejną marionetką. Nie rozumiem, że ja, osoba niepracująca, ale uprawiająca warzywa, ucząca się roślin, kopiąca swój własny staw, prowadząca ekologiczne życie, wegetarianka, nie jestem traktowana jako osoba odpowiedzialna i dorosła. No tak, ale z tego przecież nie ma emerytury, z tego nie zapłacę za wodę, prąd itd. 

Wychodzę z założenia, że wszystko dzieje się w swoim czasie, że jest pewien "okres przejściowy", który trzeba przebrnąć, żeby osiągnąć zamierzone cele. Absurd życia ówczesnego człowieka jest nieograniczony. Sami pozamykaliśmy się w klatkach. Stworzyliśmy system: pracuj i zarabiaj->kupuj i płać->jedz i sraj-> pracuj i zarabiaj....Nie mamy tak naprawdę swojego życia bo ciągle jesteśmy od czegoś zależni i związani z czymś z czym musimy się liczyć i co musimy brać pod uwagę planując swoje życie. Człowiek nie może powiedzieć sobie ot tak: dzisiaj pośpię sobie dłużej bo jestem jakiś słaby, albo dzisiaj jest piękny dzień więc przespaceruję się do oddalonego o kilka kilometrów miasta. Dzisiaj trzeba liczyć się z tym, że musimy chodzić do pracy bo nie będzie pieniędzy. Jak nie będzie pieniędzy to nie będzie jedzenia, wypoczynku, korzystania z życia, nowego samochodu. Jak nie zarobię nie spłacę kredytu a zostało mi jeszcze aż 6 lat długu. Człowiek urodził się wolny a teraz musi pracować i ktoś wydziela mu ilość dni na wolność (czyt. urlop). Prawie jak więzienie, z tą różnicą, że robimy to wszystko dobrowolnie!!! I tego właśnie nie rozumiem!

Dlaczego każdy z nas nie utrzymuje się ze swoich gospodarstw. Każdy powinien mieć odpowiednią ilość ziemi i pielęgnować ją. Ludzie powinni mieć swoje sady, warzywa, łąkę, staw, kawałek lasu, mały domek i studnię. Zwierzęta jedynie po to aby służyły dając zdrowe, świeże jajka i mleko. Nie zrozumieją takiego życia ludzie, których w życiu fascynują samochody, imprezy od piątku do niedzieli, markowe ubrania, sklepy pełne plastiku, telewizor, nowy toster czy żelazko. Człowiek musi ponownie skierować swoje myśli w stronę natury, bo nie ma dla nas lepszej drogi. W stworzonym systemie marnujemy nasz wrodzony intelekt i nasze zdolności, zastanawiam się nawet czy wykorzystujemy chociaż te 10 % naszego mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz