Za nami pracowity dzień, około godziny 18 przyszliśmy dopiero do domu z łąki gdzie przesadzaliśmy 60 drzewek. Nie chce się nic a w brzuchu burczy...co by tu wykombinować, żeby nie stać wiecznie w kuchni. Zrobiłam to, co robię często bo jest tanie, smaczne i syte czyli zupę z kartofli :), do tego ostatni słoik z buraczkami i obiad gotowy.
Przepis jest niemożliwie banalny:
3 średnie cebule pokroić w kostkę,
dużo ziemniaków (nie ważyłam więc trzeba dać według uznania) pokroić w kostkę,
Cebulę i ziemniaki posolić i zalać taką ilością wody, żeby nie przykrywała ziemniaków, gotować razem.
Będzie to trwało około 10 min. Potem zdejmuję zupę z ognia, dodaję odrobinę masła albo oleju, pieprzu i curry, wszystko miażdżę takim kuchennym urządzeniem do miażdżenia, nie pamiętam jak się nazywa. Poczekać koniecznie aż ostygnie bo nasz organizm może nie znieść gorącej papki, choć dla niektórych picie jeszcze wrzącego rosołu podczas niedzielnego obiadu jest normalne.
Gotowe.
Smacznego!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz