Zdjęcie jak, któryś z obrazów Szyszkina :-) ... |
Tak to się jakoś stało, że mamy koniec lipca. Lato w tym roku nas rozpieszcza, upał, skwar i prawie żadnych deszczy. W całej Polsce burze, grad a u nas nic, no poza małą mżawką, którą uprzejmie liznęła nas przechodząca obok kolejna burza. A może to i lepiej, że nie było żadnej poważnej zawieruchy, choć nie powiem, raz połamało w ogródku kilka słoneczników. W każdym bądź razie chodzi o brak deszczu, o to, że czekamy i rośliny czekają. Zebrana wcześniej do beczek deszczówka już dawno rozlana i gdyby nie woda ze studni to po warzywach zostałoby jedynie niespełnione marzenie.
Wklejam kilka migawek z lipca do mojego blogowego pamiętnika :-)
Tutaj szła lipcowa burza...szła, szła i nas obeszła.
chmury,
Czarna porzeczka |
Stróż ogrodowy |
Piękne, miododajne ogóreczniki. Kilka liści zblendowanych w sosie idealnie rekompensuje brak ogórków :-)
W tym roku udało mi się wyhodować tyle warzyw, że codziennie możemy cieszyć się jakąś swojską zieleniną. Byłoby znacznie więcej gdyby nie ślimaki, bielinki i susza.
Uwielbiam chodzić między grządkami, wtedy czuję się jak zbieracz, w sumie można powiedzieć, że zajmuję się zbieractwem - jakby się ktoś pytał co robię skoro nie pracuję ;-). Prawie jak w markecie z tym, że: swoje, zdrowe, ekologiczne, za darmo, na świeżym powietrzu, trochę nierówne, trochę nadgryzione i ubrudzone. Niesamowita satysfakcja. Ogródek uczy, że "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz".
Pierwsze pomidorki:
Poniżej Mala Fatra na Słowacji. Piękny szlak. 10 godzin marszu dało nam trochę popalić, ale tylko dlatego, że w tym roku nie było wcześniejszej zaprawy na lżejszych szlakach no i może tempo mieliśmy trochę za duże. Jazda na rowerze, kopanie łopatą czy zrzucanie flotu to co innego niż górskie wędrówki. Teraz każda kolejna górka to dla nas pikuś ;-). Widoki zrekompensowały nam wspinaczkowe cierpienia ;-) :-). Acha, jeśli chodzi o jedzenie (bo my przecież na surowo) to jedliśmy jabłka, "ciastka mocy" z daktyli, orzechów i rodzynek, ale bardziej osłabiały niż tej mocy dawały. Wieczorem kolacja nad rzeczką z pokrojonego pomidora, ogórka i ziół zebranych na szlaku. Jak się idzie to głód siedzi cicho :-).
No i to na razie tyle :-)
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz