piątek, 8 marca 2013

Torcik bez pieczenia, który na dzień kobiet zrobiłam sobie :-)




Na stronach internetowych aż się roi od przeróżnych przepisów na ciasta bez pieczenia, bez mleka, bez jaj itd. Szczerze, żaden mi nie odpowiadał bo albo za drogo, albo zbyt wymyślne składniki, tu znów masło, mleko kokosowe itp. Kombinacja, którą skomponowałam jest i bez mleka (poza tym w polewie czekoladowej), bez jaj, bez masła i tłuszczu, nawet bez cukru...wow! :-) to mi się udało. Wybrałabym inne składniki, przede wszystkim zdrowsze: niesiarkowane rodzynki, lepszą czekoladę, daktyle albo figi, ale to kiedy się wzbogacę (heheh), kiedy wyhoduję swoje, kiedy mama mi kupi :-) albo po prostu znajdę krajowe zamienniki. 

Coraz bardziej zniechęcam się do wszystkich sklepowych produktów. Niestety na dzień dzisiejszy nie mogę się bez nich obejść. Dostrzegam wszystkie te świństwa, które zawarte są w produktach, żeby lepiej smakowały albo się nie zniszczyły. Można kupić zdrowsze, ale u nas zdrowsze = droższe. 

Właściwie od kiedy przestałam jeść mięso czytam skład na każdym produkcie, który kupuję, sprawdzam datę przydatności, no i kukam jednym okiem co inni ludzie wykładają na ladę sklepową.
Tanie rodzynki, morele, daktyle, żurawina itd. mają tzw. substancję konserwującą czyli dwutlenek siarki. Brzmi brzydko, ale dopiero wczoraj pofatygowaliśmy się sprawdzić co to w ogóle jest. Za wikipedią:

Bezbarwny gaz o ostrym, gryzącym i duszącym zapachu, silnie drażniący drogi oddechowe. Dwutlenek siarki jest trujący dla zwierząt i szkodliwy dla roślin. Ma własności bakteriobójcze i pleśniobójcze. Jest produktem ubocznym spalania paliw kopalnych, przez co przyczynia się do zanieczyszczenia atmosfery (smog). Stosowany jako konserwant (E220), szczególnie powszechnie do win, także markowych. Dwutlenek siarki wykorzystuje się również do produkcji siarczynów, do bielenia (w przemyśle tekstylnym i papierniczym), dezynfekcji (znany już w starożytności) i jako czynnik chłodniczy. Jest produktem pośrednim podczas produkcji kwasu siarkowego. 

WOW!!! 

Nie kupujemy już produktów w puszkach z powodu zabójczego bisfenolu, nie kupujemy mleka i jaj, cytrusów, produktów z glutaminianem sodu (jedynie przyprawa curry z prymatu jest jeszcze do wykorzystania, kamis tego nie ma), taniej oliwy z biedronki. W ogóle patrzę podejrzliwie już na każdy tani produkt bo skoro jest duuużo tańszy niż konkurencji to musi być coś nie tak. 

Dzisiaj dzień kobiet i postanowiłam jeszcze zaszaleć, z niektórymi produktami, które niedługo wykluczę z jadłospisu (chodzi o siarkowane rodzynki, nieekologiczne pomarańcze, tanią czekoladę). Polewa jest właśnie z taniej czekolady, następnym razem wymyślę coś z kakao i wody bo ta jest twarda i niezdrowa :-).



Na torcik potrzeba:

- formy o średnicy 21 cm wyłożonej papierem do pieczenia

 -Spód:

- migdały 200 g
- rodzynki 100 g

Migdały zalewam wrzątkiem (kto chce bardziej witariańsko niech pozostawi zalane letnią wodą od 8-48 godzin a potem ściągnie skórkę) i obieram ze skórki. Miksuję w blenderze tak, żeby mniej więcej powstała jednolita masa

Rodzynki zalewam letnią wodą na jakieś 2 godziny. Potem wodę wylewam (po rodzynkach niesiarkowanych na pewno bym ją do czegoś wykorzystała) a rodzynki miksuję blenderem. 

Migdały i rodzynki ugniatam rękoma i ładnie wylepiam powstałą masą spód blaszki.  

Masa z kaszy manny:

- 0,5 szklanki kaszy manny
- 2,5 szklanki wody
-150 g rodzynek
- 100 g wiórków kokosowych 
- sok z dwóch pomarańczy
- około 1 kg bananów (może być mniej, mi dwa zostały)
- ewentualnie olejek śmietankowy albo jakiś inny

Najpierw miksuję w blenderze: wiórki kokosowe + 100 g rodzynek + sok z dwóch pomarańczy.
W garnku zagotowuję wodę, wsypuję do niej kaszę, intensywnie mieszam (rogolką albo jakimś innym narzędziem), żeby nie powstały grudki. Gotuję około 5 min, często mieszając, pod koniec wsypuję 50 g rodzynek. 
Łączę kaszę z sosem kokosowo-rodzynkowo-pomarańczowym, dodaję olejek aromatyczny. 

Na zrobiony wcześniej spód wykładam dwa banany pokrojone w plasterki na to masę z kaszy manny i na to znów banany (dużo). 

Polewa:

- dwie jakieś tanie gorzkie czekolady

Rozpuszczam je w kąpieli wodnej i ładnie rozprowadzam na torcie. Kiedy czekolada lekko stwardnie nacinam ją nożem na kilka części. Robię to po to, żeby później lepiej się kroiło ponieważ po całkowitym stężeniu polewa jest twarda jak kamień.



Całość wkładam do lodówki na noc, albo na kilka godzin, żeby stężało.



Gotowe!!!

PS. Zamiast polewy można po prostu zetrzeć czekoladę na tarce o drobnych oczkach wtedy kroi i się bez problemu i jest tak samo smaczne. 




1 komentarz:

  1. spełnienia Wszystkiego co sobie wyMarzysz Olu :) i sobie pożyczę, byś pisała częściej i chociaż nie komentuję to lubię bywać Tu u Ciebie nawet bardzo

    OdpowiedzUsuń